Harcerstwo w moim życiu jest odkąd pamiętam. Od „Zielonego Płomienia” zamiast zwykłej kołysanki, od zlotu w Zegrzu w 1995 roku (z pieluchą zamiast poduszki do siedzenia), od za dużych koszulek z różnych harcerskich imprez. Wychowywanie się w harcerskiej rodzinie ma swoje plusy i minusy, jednak zdecydowanie najlepszym według mnie jego atrybutem są wspomnienia spotkań ze skautami z całego świata. Nie wiedzieć czemu najciekawszym dla mnie (bo najlepiej zapamiętanym) okazało się ich umundurowanie.
Pierwsze wspomnienie jakie nasuwa
mi się na myśl to rok 2003, kiedy spotkałem holenderskich skautów. Pamiętam, że
mieli czerwone mundury obwieszone jak choinki różnego rodzaju plakietkami i
chustami, oczywiście rozpięte, luźno powiewające na wietrze. Była to drużyna skautów
mniej więcej w wieku wędrowniczym, może trochę młodszym. Byli oni bardzo
zainteresowani polską kulturą i zwiedzanymi miejscami – Kraków, Zakopane,
górskie wędrówki po Tatrach. By jakoś odwdzięczyć się za życzliwość, jaką
okazywali im kaliscy harcerze (w roli przewodników podczas tego obozu) uczyli
ich swoich pląsów, wszystkich w stylu znanego również w naszym hufcu „Pizza
Hut, KFC, McDonald’s”. Ostatnią rzeczą z nimi związaną jaką mogę sobie
przypomnieć jest zdziwienie tych wszystkich harcerzy z Kalisza (moje również)
na widok całej holenderskiej drużyny robiącej przerwę w ognisku „na papierosa”…
Podczas tego samego obozu
Kaliszanie gościli również skautów z Białorusi. Różnica pomiędzy nimi a
Holendrami była tak diametralna, że wprost niewyobrażalna. Mieli po 14, może 15
lat. Ich mundury były o wiele prostsze, żeby nie powiedzieć ubogie, w
porównaniu z tymi należącymi do Holendrów. Były, o ile dobrze pamiętam, beżowe,
również noszone na wierzch, z mniejszą ilością plakietek, za to miały tę
zaletę, że mogły być noszone z każdym rodzajem obuwia: od japonek po glany. Białorusini
w zamian za przyjaźń słowiańskich braci uczyli ich piosenek, z których każda na
moje ucho brzmiała jak „Biełyje rozy”.
Kolejne moje międzynarodowe
doświadczenie ze skautami to Jamboree w 2007 roku w Wielkiej Brytanii z okazji
100-lecia skautingu. Takiej różnorodności kolorów, fasonów, dodatków w
przypadku umundurowania harcerskiego chyba nikt sobie nigdy nie wyobrażał. Od
długich różnokolorowych arabskich strojów (oczywiście z nieodłącznymi chustami
arafatkami), poprzez świecąco pomarańczowe chusty i inne dodatki mundurów
skautów z Barbadosu, aż po fioletowe koszule mundurowe należące do
niezidentyfikowanych przeze mnie mieszkańców zapewne egzotycznego państwa.
Wszystko to w ilości razy prawie 40 tysięcy uczestników. A w tym tłumie
zielono-szarzy Polacy postrzegani troszeczkę jako organizacja militarna, a nie
skautowa.
Przez ostatnie kilka lat miałem
okazję bliżej przyjrzeć się mundurom i zachowaniu tych „oryginalnych” skautów,
czyli Anglików. Oprócz mojego zdziwienia wobec faktu, że do najstarszej i
najbardziej tradycyjnej organizacji skautowej, czyli angielskiego Scout
Association, mogą obecnie należeć również dziewczęta (dla porównania do
brytyjskiego Girlguiding UK chłopcy nie mają dostępu), zaskoczył mnie ich
regulamin umundurowania, który przewiduje inny kolor bluz mundurowych dla
różnych grup wiekowych – przykładowo Scouts, czyli polscy harcerze (dawni
harcerze młodsi) noszą bluzy koloru morskiego/seledynowego, natomiast członkowie
Scout Network, czyli polscy wędrownicy – ciemnego beżu/bardzo jasnej kawy z
mlekiem. Obowiązuje również dość swobodny i ustalany bezpośrednio w
drużynach/szczepach system zasad noszenia munduru, tzn. czy jest on noszony w
spodniach, czy na zewnątrz, jaka jest dozwolona liczba plakietek na mundurze,
jakie spodnie czy buty nosi się do munduru itd. Program brytyjskich drużyn
skautowych z reguły opiera się (podobnie jak polskich drużyn harcerskich) na
rozwoju umiejętności puszczańskich, pionierskich, terenoznawczych, na poznaniu
historii skautingu, znanych postaci związanych z ruchem skautowym, zasadach na
jakich działają organizacje skautowe na całym świecie. The Scout Association
stawia również na rozwój fizyczny dzieci i młodzieży poprzez organizację zawodów
sportowych, spływów kajakowych, zajęć wspinaczkowych itp.
Swobodnie, z pełną świadomości
znaczenia tych słów mogę powiedzieć, że „Harcerstwo to styl życia”. W moim jest
go pełno, ale nie żałuję, bo teraz widzę ile dzięki niemu osiągnąłem, ilu ludzi
poznałem, ile ciekawych rzeczy się dowiedziałem. Wszystkie spotkania ze
skautami nauczyły mnie jednego: że harcerstwo to przede wszystkim świetna zabawa
i być skautem-harcerzem oznacza mieć wielki uśmiech od
ucha do ucha nie znikający nigdy z twarzy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz