Mam na imię Maksio, mam 4 lata i jestem mieszańcem dobermana i owczarka niemieckiego, a przynajmniej tak mówili moi właściciele. Moja historia, nie do końca szczęśliwa.
Urodziłem się na wsi, przez kilka tygodni mieszkałem z moją mamusią na farmie. Przyjeżdżali do nas różni ludzie i zabierali moje rodzeństwo, aż zostałem sam. Nie rozumiałem czemu ich zabierają. Pewnego dnia przyszedł młody pan, pytał o szczeniaki. Zobaczył mnie i powiedział, że on mnie weźmie. Podniósł mnie i włożył do kartonika. Przywiózł mnie do mojego nowego domu. Bawił się ze mną, chodziliśmy na dwór, trochę mu rzeczy pogryzłem, jak mi się nudziło ale nie byłem bardzo niesforny. Po trzech latach do naszego domu zaczęła przychodzić jakaś pani i po kilku miesiącach wprowadziła się do nas, była miła, chodziliśmy razem na spacery i bawiliśmy się. Potem coś zaczęło się psuć między nami, wyczuwałem napięcie w głosie mojego pana, próbowałem go pocieszyć, ale tylko odwracał wzrok i ocierał łzy. Pani i pan często rozmawiali o mnie, wyczuwałem to. Pewnego dnia pan jak zwykle wziął smycz, założył mi kaganiec i wyszliśmy na spacerek. Był dość długi, doszliśmy do parku w którym nigdy nie byłem. Pełno tam było dziwnych zwierząt. Pan spotkał dwóch innych panów w dziwnych strojach, stojących przy jakimś budynku. Przystanął i rozmawiał z nimi o mnie. Zdziwiło mnie to, bo pierwszy raz ich widziałem. Zacząłem się denerwować. Po chwili weszliśmy do małego pomieszczenia, pan usiadł przy stoliku obok jednego z panów i zaczął coś pisać. Dwóch panów przyglądało mu się dokładnie. Potem pan wstał i podał smycz jednemu z tych panów, poczułem narastającą panikę, ale nie dałem tego po sobie poznać. Ten pan zdjął mi kaganiec i wszedł za metalowy ścianę, zamknął za sobą drzwi, odwróciłem się i zobaczyłem że mój pan został na zewnątrz. Pan, który mnie prowadził podszedł do budy i przypiął mnie do łańcucha.
Dookoła było pełno psów w klatkach, szczekały na mnie, niektóre opierały się łapami o klatki by lepiej przyjrzeć się „nowemu”. Schowałem się do tej budy, bałem się tych psów, zasnąłem. Po kilku godzinach, gdy się obudziłem, postanowiłem z nimi porozmawiać, co mi szkodzi, przecież są w klatkach. Wyszedłem z budy i zacząłem rozmawiać z biało czarnym psiakiem z klatki obok mojej budy. Wytłumaczył mi że to miejsce jest schroniskiem, stąd mogą mnie wziąć dobrzy ludzie, wtedy już nigdy tu nie wrócę, albo mogą przyjść po mnie źli ludzie, wtedy będę musiał tu wrócić, albo mogę też tak jak on nieskończenie długo siedzieć w schronisku. Przedstawił mnie innym psom, sam kiedyś nazywał się kropek, ale w schronisku dostał imię Foksik. Teraz mam nadzieję, że przyjdą po mnie ci dobrzy ludzie i zabiorą mnie na zawsze i będzie jak dawniej.
Maksio został przyprowadzony do schroniska 4 sierpnia 2010, nie można go jeszcze zabrać, ale inne psiaki np. Foksik, który siedzi już u nas ponad rok, czekają na adopcję, pomóżcie choć jednemu psiakowi, a świat będzie lepszy, chociaż dla niego. Więcej zdjęć i opisów psiaków znajdziecie na http://www.adopcja-leszno.za.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz