Tolerancja, czyli cierpliwa wytrwałość, to cecha, którą zdecydowanie się chwali. Na pierwszy rzut oka jest ona odbierana jako coś wyjątkowo pozytywnego - przecież nie rodzi konfliktów, a wręcz przeciwnie zapobiega im. W życiu codziennie jest z nią jednak nieco inaczej, niż to sobie wyobrażamy. Powód jest prosty - my nie potrafimy być tolerancyjni.
Skąd taka myśl? Z obserwacji ludzi, ich zachowań, z obserwacji samej siebie i własnych przemyśleń i odczuć. Tolerancja może być definiowana w różny sposób i w zależności od definicji jaką wybierzemy tolerancja może być czymś innym. Jeżeli spojrzymy na tolerancję jako zachowanie, które ma na celu nie dopuszczanie do dyskryminacji, to z pewnością nie dopatrzymy się w niej niczego złego. Dla każdego z nas jest oczywiste, że każdy człowiek bez względu na płeć, wiek, kolor skóry, przekonania polityczne, wyznawaną wiarę itd. jest równy. Czujemy to podświadomie, dlatego przy ognisku zawsze siadamy w kręgu, dbając o to by nikt nie pozostawał w tyle. Wymagania na stopnie są takie same dla chłopców i dziewcząt, a koszt uczestnictwa w obozie identyczny bez względu na to, czy ktoś jest fanem muzyki rockowej, czy też słucha namiętnie Miley Cyrus.
Problem pojawia się wtedy, gdy jesteśmy zbyt tolerancyjni, a wręcz tolerancyjni do bólu. Jak już wcześniej wspomniałam, tolerancja to cecha bardzo pozytywna i bardzo pożądana. Każdy chce móc o sobie powiedzieć, że jest tolerancyjny. W pewnym sensie można powiedzieć, że to jest trendy. W obawie przed tym, że ktoś zarzuci nam bycie nietolerancyjnym pozwalamy na zachowania, które zdecydowanie nam się nie podobają. Przykłady? Prosto z życia: czekamy na przystanku na autobus, jest to miejsce publiczne, w którym obowiązuje zakaz palenia, poza tym dosłownie 0,5 metra dalej stoi kobieta w ciąży (przy niej palić nie wypada), nagle stojący z nami mężczyzna zaczyna palić. Właściwie zanim jeszcze zdąży zapalić papierosa, zostaje upomniany przez jednego z oczekujących. Efekt nie jest tu istotny, ważne jest to, że większość ludzi w takiej sytuacji reaguje. W identycznej sytuacji, gdy mężczyzna oprócz tego, że chce zapalić papierosa jest np. czarnoskóry, ma na głowie turban lub skośne oczy, nasze zachowanie jest zupełnie inne. Dlaczego? Przecież gdyby był "normalny" to coś byśmy zrobili. Jednak w tym szczególnym wypadku, z troski o bycie tolerancyjnym, nie zabieramy głosu i milczymy, bo moglibyśmy kogoś urazić.
Mimo iż wydaje się to absurdalne, niedorzecznie i głupie, to jednak jest to tolerancyjne. Według definicji liberałów, każda tolerancyjna osoba skazana jest na tolerowanie takich zachowań i zwyczajów, które są powszechnie uznawane za odbiegające od normy. Wyobraźmy sobie taką sytuację: godzina 6 rano, koniec ciszy nocnej sąsiad wstaje, włącza muzykę tak głośno, jak to tylko możliwe. Cisza nocna minęła, ma do tego pełne prawo, bez względu na to co myślą o tym inni mieszkańcy. Cóż możemy zrobić? Problem w tym, że nic, przepraszam, jest jedna rzecz... możemy być tolerancyjni. Pomyślmy, gdyby nie to, że cisza nocna trwa od godziny 22.00 do 6.00, to prawdopodobnie moglibyśmy być budzeni jeszcze wcześniej. Takich sytuacji w naszym życiu jest mnóstwo. Czasem jedynym lekarstwem jest właśnie tolerancja, która wprawdzie nie wyjaśnia przyczyn dziwnych, w naszym odczuciu, zachowań innych ludzi, ale zwyczajnie nakazuje nam akceptować je.
Na sam koniec pozostaje nam do rozważenia trudne zagadnienie, a mianowicie co z nietolerancją? Czy powinniśmy ją akceptować czy też nie, tzn. czy powinniśmy ją tolerować? Jeżeli nietolerancja to dyskryminowanie, to zdecydowanie powinniśmy jej nie tolerować. Dyskryminacja bez względu na stopień powinna być niedopuszczalna. Jest wręcz łamaniem prawa, a tego nie należy akceptować. Co zrobić jednak z nietolerancją w rozumieniu liberałów? Ja przecież mam wolną wolę, a co za tym idzie mam prawo nienawidzić osoby, która włączając o 6.00 radio na cały regulator i odbiera mi co najmniej jedną, jakże cenną godzinę snu. Myślę, że wiele osób będąc na moim miejscu pomyślałoby to samo. To znaczy, że jesteśmy nietolerancyjni, ale jestem więcej jak pewna, że taką nietolerancję większość z nas jest w stanie zaakceptować.
Jeszcze wisienka na torcie, co z nietolerancją tolerancji? W przypadku sąsiada sprawa jest prosta - mam prawo nie tolerować tego, że moja mama toleruje to, że sąsiad organizuje wszystkim w okolicy darmową pobudkę. Nie mogę jednak powiedzieć tego, że można tolerować nietolerancję względem ludzi posiadających inne poglądy, inny kolor skóry itd. Oczywiście sytuacje te są nieporównywalne, wręcz skrajne, ale w niewielkim stopniu oddają całą idę nietolerancji tolerancji.
Skąd taka myśl? Z obserwacji ludzi, ich zachowań, z obserwacji samej siebie i własnych przemyśleń i odczuć. Tolerancja może być definiowana w różny sposób i w zależności od definicji jaką wybierzemy tolerancja może być czymś innym. Jeżeli spojrzymy na tolerancję jako zachowanie, które ma na celu nie dopuszczanie do dyskryminacji, to z pewnością nie dopatrzymy się w niej niczego złego. Dla każdego z nas jest oczywiste, że każdy człowiek bez względu na płeć, wiek, kolor skóry, przekonania polityczne, wyznawaną wiarę itd. jest równy. Czujemy to podświadomie, dlatego przy ognisku zawsze siadamy w kręgu, dbając o to by nikt nie pozostawał w tyle. Wymagania na stopnie są takie same dla chłopców i dziewcząt, a koszt uczestnictwa w obozie identyczny bez względu na to, czy ktoś jest fanem muzyki rockowej, czy też słucha namiętnie Miley Cyrus.
Problem pojawia się wtedy, gdy jesteśmy zbyt tolerancyjni, a wręcz tolerancyjni do bólu. Jak już wcześniej wspomniałam, tolerancja to cecha bardzo pozytywna i bardzo pożądana. Każdy chce móc o sobie powiedzieć, że jest tolerancyjny. W pewnym sensie można powiedzieć, że to jest trendy. W obawie przed tym, że ktoś zarzuci nam bycie nietolerancyjnym pozwalamy na zachowania, które zdecydowanie nam się nie podobają. Przykłady? Prosto z życia: czekamy na przystanku na autobus, jest to miejsce publiczne, w którym obowiązuje zakaz palenia, poza tym dosłownie 0,5 metra dalej stoi kobieta w ciąży (przy niej palić nie wypada), nagle stojący z nami mężczyzna zaczyna palić. Właściwie zanim jeszcze zdąży zapalić papierosa, zostaje upomniany przez jednego z oczekujących. Efekt nie jest tu istotny, ważne jest to, że większość ludzi w takiej sytuacji reaguje. W identycznej sytuacji, gdy mężczyzna oprócz tego, że chce zapalić papierosa jest np. czarnoskóry, ma na głowie turban lub skośne oczy, nasze zachowanie jest zupełnie inne. Dlaczego? Przecież gdyby był "normalny" to coś byśmy zrobili. Jednak w tym szczególnym wypadku, z troski o bycie tolerancyjnym, nie zabieramy głosu i milczymy, bo moglibyśmy kogoś urazić.
Mimo iż wydaje się to absurdalne, niedorzecznie i głupie, to jednak jest to tolerancyjne. Według definicji liberałów, każda tolerancyjna osoba skazana jest na tolerowanie takich zachowań i zwyczajów, które są powszechnie uznawane za odbiegające od normy. Wyobraźmy sobie taką sytuację: godzina 6 rano, koniec ciszy nocnej sąsiad wstaje, włącza muzykę tak głośno, jak to tylko możliwe. Cisza nocna minęła, ma do tego pełne prawo, bez względu na to co myślą o tym inni mieszkańcy. Cóż możemy zrobić? Problem w tym, że nic, przepraszam, jest jedna rzecz... możemy być tolerancyjni. Pomyślmy, gdyby nie to, że cisza nocna trwa od godziny 22.00 do 6.00, to prawdopodobnie moglibyśmy być budzeni jeszcze wcześniej. Takich sytuacji w naszym życiu jest mnóstwo. Czasem jedynym lekarstwem jest właśnie tolerancja, która wprawdzie nie wyjaśnia przyczyn dziwnych, w naszym odczuciu, zachowań innych ludzi, ale zwyczajnie nakazuje nam akceptować je.
Na sam koniec pozostaje nam do rozważenia trudne zagadnienie, a mianowicie co z nietolerancją? Czy powinniśmy ją akceptować czy też nie, tzn. czy powinniśmy ją tolerować? Jeżeli nietolerancja to dyskryminowanie, to zdecydowanie powinniśmy jej nie tolerować. Dyskryminacja bez względu na stopień powinna być niedopuszczalna. Jest wręcz łamaniem prawa, a tego nie należy akceptować. Co zrobić jednak z nietolerancją w rozumieniu liberałów? Ja przecież mam wolną wolę, a co za tym idzie mam prawo nienawidzić osoby, która włączając o 6.00 radio na cały regulator i odbiera mi co najmniej jedną, jakże cenną godzinę snu. Myślę, że wiele osób będąc na moim miejscu pomyślałoby to samo. To znaczy, że jesteśmy nietolerancyjni, ale jestem więcej jak pewna, że taką nietolerancję większość z nas jest w stanie zaakceptować.
Jeszcze wisienka na torcie, co z nietolerancją tolerancji? W przypadku sąsiada sprawa jest prosta - mam prawo nie tolerować tego, że moja mama toleruje to, że sąsiad organizuje wszystkim w okolicy darmową pobudkę. Nie mogę jednak powiedzieć tego, że można tolerować nietolerancję względem ludzi posiadających inne poglądy, inny kolor skóry itd. Oczywiście sytuacje te są nieporównywalne, wręcz skrajne, ale w niewielkim stopniu oddają całą idę nietolerancji tolerancji.
To jak to właściwie z tą naszą tolerancją jest? Trudno odpowiedzieć jednoznacznie. Często zachowujemy się nienaturalnie i dziwnie tylko dlatego, że nie chcemy urazić innej osoby. Myślę, że czasem takie zachowanie, nieco ksenofobiczne, jest również przejawem nietolerancji, ale bywa ono niezależne od nas samych. Trudno pokonać irracjonalny strach, czy też niechęć wobec osoby, która już na pierwszy rzut oka jest dla nas inna, obca. Nie ważne czy jesteśmy tolerancyjni czy też nie, najważniejszy jest i zawsze powinien być drugi człowiek i jego uczucia. Ważne jest, by nie dopuścić się czynu, który można by było zakwalifikować jako dyskryminację. Dopóki dbamy o to by nie urazić innych, by żyć w zgodzie z samym sobą i zgodnie z prawem, dopóty możemy być spokojni. Tolerancyjni czy też nie, dbajmy o to by mieć czyste sumienie.
pwd. Paulina Woźniak - zastępczyni redaktor naczelnej EH, studentka etnolingwistyki na UAM, ratowniczka ZHP, gitarzystka, drużynowa nauczycielka śpiewu, z pasją poznaje kolejne języki obce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz