26 czerwca 2010

Wyspy mgieł i wichrów

Miałem zacząć tak: To było jakoś tak w zeszłym tygodniu. Podszedłem do okna i tak zostałem na chwilę zapatrzony w widok, który rozpościerał się z okna sypialni. Przed chwilą wróciłem do domu, jechałem w śnieżycy, a teraz świeciło słońce i to co od kilku dni było poszarzałe znów stało się białe. Lubię takie widoki, lubię na chwilę się zatrzymać, popatrzeć. Wtedy przychodzą do głowy dobre pomysły. No i tak zacząłem pisać artykuł do „Echa Hufca”. Zacząłem ale nie skończyłem, dopiero teraz po długim czasie znalazłem chwilę.

Mam otwartą próbę na stopień i jedno z zadań nakazuje mi podzielić się moimi zainteresowaniami ze światem zewnętrznym. Chcę Wam zatem polecić książkę. Lubię czytać i chciałbym mieć więcej czasu na czytanie, ale obowiązki i inne konieczności, trochę to czytanie odkładają na drugi lub trzeci plan. Pierwotnie chciałem napisać, o którejś z książek Arkadego Fiedlera. Pewnie wybrałbym „Ryby śpiewają w Ukajali”, ale zbyt długo się zanosiłem z tym zadaniem i w końcu nie napisałem, aż do dnia gdy spadł śnieg i zaświeciło słońce.

Jest taka książka „Wyspy mgieł i wichrów” autorstwa Czesława Centkiewicza i to o niej piszę. Swój egzemplarz znalazłem, kilka lat temu, na stercie gazet i innych papierów w skupie makulatury. Książka ma okładkę utrzymaną w tonacji szaro-białej i w ogóle nie zwraca uwagi. No ale mój wzrok na niej spoczął i …. stałem się jej właścicielem. Do tej pory przeczytałem ją dwa razy, to dobry wynik uwzględniając to co napisałem o możliwościach czasowych, no i pewnie niedługo przeczytam ją trzeci raz. Jest w niej coś co przyciąga, zapisane w niej obrazy utrwalił się w mojej pamięci a może nawet wryły. Książka jest w pewnym sensie dziennikiem wyprawy polarnej. Czas akcji 1932 - 1933 rok, miejsce Wyspa Niedźwiedzia na morzu Barentsa. Opisane wydarzenia miały miejsce naprawdę a dokonania bohaterów można zakwalifikować do największych wyczynów ówczesnej polskiej nauki.

Ale do rzeczy.
Autor, uczestnik opisywanych wydarzeń, relacjonuje udział polskiej ekipy badawczej w wyprawie zorganizowanej w związku z II Międzynarodowym Rokiem Polarnym. Ukazana rzeczywistość polskiej nauki minionych lat nie odbiega od stanu dzisiejszego, więc czytelnik szybko wczuwa się w rozterki, które trapią uczestników wyprawy. Jest rok 1932, na świecie organizowany jest II MRP. Narody całego świata wysyłają w różne miejsca globu ekipy, złożone z naukowców, w celu prowadzenia badań i obserwacji meteorologicznych. Wszystkie informacje, ze wszystkich stacji mają być gromadzone i porównywane. Celem jest poznanie i zrozumienie zjawisk występujących w przyrodzie. Polska wylosowuje Wyspę Niedźwiedzia. Rozpoczynają się przygotowania, wybór członków ekspedycji, gromadzenie ekwipunku. Dokładnie opisane problemy z jakimi spotykają się młodzi naukowcy. Dalej zadanie logistyczne – zorganizować transport i dotrzeć na miejsce. To wszystko przy ograniczonych środkach finansowych i niedostatecznym czasie na przygotowanie. Ta część książki jest szczególnie wartościowa z punktu widzenia logistycznego, zawiera modelowy przykład organizowania wyprawy. 

W dalszej części autor dzieli się wrażeniami z pobytu. Opisuje warunki życia na wyspie i prowadzenia badań. Można tu spotkać opisy przeciętnego dnia wypełnionego obowiązkami wynikającymi z pełnienia badań oraz organizowania życia: przygotowywania posiłków, pozyskiwania węgla na opał, kontaktów międzyludzkich. Młodzi naukowcy, odcięci od świata zewnętrznego, zdani są wyłącznie na siebie. Od organizacji pracy i czasu zależy wszystko. Zależą wyniki badań i ich egzystencja. Książka zawiera również mnóstwo opisów przyrody. Przyrody być może dość skąpej ale jak odmiennej od tego z czym spotykamy się na co dzień.

To co dotychczas napisałem być może nie zachęci do sięgnięcia po tą książkę, więc jeszcze kilka argumentów za tym by sięgnąć po nią. Trudność pracy uczestników wyprawy polarnej polegała nie tylko na tym, że było jej dla siedmiu osób a ekipa liczyła 3, ale na warunkach atmosferycznych panujących na wyspie. Dla przykładu, czy potraficie sobie wyobrazić mgłę gęstą jak mleko? Pewnie tak. Dołóżcie do tego widoku wiatr o prędkości 120 km/h. A teraz wyjdźcie z domu (w którym po rozpaleniu ognia panuje temperatura 10 st. C) – otwieracie drzwi i jesteście cali mokrzy. Wyobraźcie sobie, że statek który wiezie dla Was przesyłkę, a jest październik lub listopad, nie może podpłynąć do brzegu, bo może się na nim roztrzaskać. Oznacza to, że otrzymacie przesyłkę ok. lutego lub będziecie musieli zorganizować kilku dniowy marsz w ekstremalnych warunkach narażając życie, pokonać kilkanaście kilometrów, by dotrzeć do miejsca gdzie zrzucono na brzeg pakunki. 

Książka ta pełna jest kontrastów, z jednej strony przeraża a z drugiej strony zawarte opisy przyrody, relacje międzyludzkie, rodząca się przyjaźń, wzajemny szacunek ludzi morza i polarników zachwycają. Na zakończenie, choć o zimie już wszyscy zapomnieliśmy a letnie wakacje za pasem zachęcam do przeczytania tej książki. Jeżeli lubicie podróże pozwólcie autorowi zabrać Was na wyprawę.

Tytuł: Wyspy mgieł i wichrów
Autor: Czesław Centkiewicz
Wydawnictwo: Czytelnik
Rok wydania: 1984


 

phm. Rafał Maćkowiak - Komendant Hufca ZHP Leszno, wieloletni drużynowy 7 Leszczyńskiej Drużyny Harcerskiej, powszechnie znany jako Dzidzia, realizuje próbę harcmistrzowską i przy tej okazji debiutuje na łamach EH

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz