13 czerwca 2010

Demokracja fasadowa, czyli nie marnujmy pieniędzy na paluszki

Demokracja fasadowa, ustrój polityczny, w którym zwykle reprezentowana jest tylko część procedur demokratycznych. W takim systemie spełnione są standardy w zakresie przestrzegania praw politycznych i obywatelskich, zazwyczaj jednak część społeczeństwa podlega ograniczeniom w zakresie partycypacji politycznej, jak i korzystania z pełni praw politycznych oraz obywatelskich.

Rządzisz. Rządzę. Rządzimy. Do niedawna mi również wydawało się, że rządzimy. Wspólnie. Byłam przekonana, że lista instruktorów posiadających czynne prawo wyborcze, czyli de facto tych, którzy mogą decydować o hufcowych sprawach, podnosząc mandaty, wypełniona jest po brzegi nazwiskami ludzi, którym losy harcerskiego wychowania w Lesznie nie są obojętne. Wydawało mi się, że ograniczając listę czynnie uczestniczących w Zjeździe instruktorów (o co niedawno postarała się Komanda Hufca, ograniczając ją wyłącznie do aktualnie działających instruktorów, biorąc również pod uwagę opłacanie składek członkowskich) spowodujemy, że znajdą się na niej wyłącznie druhowie i druhny, którzy rzeczywiście otwarci są na dialog o hufcowych problemach. Krótko mówiąc ci, którym zależy, po prostu.

Tymczasem tegoroczny Zjazd Hufca, a także kilka poprzednich, doprowadził mnie do gorzkich refleksji. Przekonałam się, że po części uczestniczą w nich ludzie, którzy nie mają żadnego pojęcia o tym, co dzieje się aktualnie w naszym środowisku harcerskim. Biorąc udział w kolejnych zjazdach odnoszę nieodparte wrażenie, że części z uczestniczących w nich osób nie widziałam nigdy, część przyszła przypadkiem, może na darmowe paluszki, a ostatnia część to osoby podejmujące najistotniejsze problemy, tacy są niestety w mniejszości. Ta ostatnia grupa przyszła celowo, ale i tak jałowość toczących się dyskusji, a przede wszystkim ich diametralne oderwanie od aktualnej rzeczywistości sprawiła, że zaczynali się nudzić, co chwila spoglądając na zegarek. Jednak najbardziej deprymujące było ponad wszystko unoszące się przekonanie, że i tak wszyscy zagłosują tak, jak im się powie. Może nawet podjęte zostaną jakieś uchwały, ale i tak niewielu będzie myślało w przyszłości o ich realizacji poprzez codzienną harcerską pracę. A może po prostu coś jest z tymi naszymi zjazdami nie tak skoro jedna z uchwał jednego z leszczyńskich zjazdów dotyczyła rozśpiewania harcerzy. W sumie może to i ważne skoro poprzedni Zjazd ZHP (przypomnijmy- najwyższa władza w związku) zamiast debatować na temat kruchej sytuacji organizacji wolał zaintonować radośnie „Gdy strumyk płynie z wolna…”.

Okazuje się zatem, że zjazd w swojej obecnej formie nie jest bynajmniej okazją do rozwinięcia dyskusji na szerokim forum instruktorów. Pisząc te słowa, przypomina mi się pewne przedzjazdowe, wieczorne spotkanie w gronie kilku instruktorów Hufca. Atmosfera tego dnia jest dla mnie wspomnieniem, którego nie da się zapomnieć. Toczyła się wtedy prawdziwa niczym nieskrępowana wymiana myśli i poglądów. Czułam, że wszystkim zebranym zależało na spawie i to nawet bardzo. Jednak taka rozmowa możliwa była jedynie w gronie instruktorów, którzy doskonale orientują się w temacie, czują na czym polegają nasze największe problemy i pragną znaleźć wspólną drogę do ich rozwiązania. Uczestników nocnej dyskusji sprzed lat pozdrawiam, dzięki ich entuzjazmowi chciało mi się działać, naprawdę.

Natomiast Zjazd Hufca w obecnej formie przypomina mi bardziej kongres partii politycznej, nie ma on natomiast nic wspólnego ze spotkaniem ludzi będących częścią jednego RUCHU. Może należy zatem zastanowić się nad tym, czy zjazdy są nam w ogóle potrzebne. Potrzebne są, ponieważ stanowią o samorządnym obliczu ZHP. Na każdym szczeblu członkowie ZHP mają prawo do wyboru swoich przedstawicieli, którzy tworząc Zjazd pełnią najwyższą władzę na danym poziomie związku. Idea jest bardzo szczytna. Jednak rzeczywistość nas przerosła. Obecnie bezrefleksyjne głosowanie niektórych członków Zjazdu przypomina bowiem bardzo specyficzną formę sprawowania władzy- demokrację fasadową, czyli taką demokrację, co niby jest, a jednak jej nie ma. Niby głosować można, a jednak prawie nic się nie zmienia. Przede wszystkim problemem jest brak chęci podjęcia jakiejkolwiek dyskusji na temat zaproponowanych przez Komendę Hufca zmian. Niewielu instruktorów uczestniczących w Zjeździe chce porozmawiać na temat podejmowanych uchwał. Wydaje mi się, że proponowane przez KH zmiany zapewne są dobre, ale przeanalizowane przez hufcową społeczność mogłaby stać się jeszcze lepsze. Kandydatów na hufcowe funkcje też jest zazwyczaj niewielu, tym samym Zjazd nie jest zainteresowany poznaniem ich poglądów oraz planów, wszyscy podnoszą mandaty, często nie wiedząc nawet komu dokładnie powierzają władzę w Hufcu, o czym sama nieraz miałam okazję się przekonać. Problem tkwi także w tym, że część instruktorów nie ma okazji do bycia wysłuchanym przez zjazdową społeczność. Młodzi funkcyjni wielokrotnie mogli przekonać się o tym, że nikt nie chce znać ich zdania ani posłuchać z jakimi problemami stykają się w codziennej instruktorskiej pracy.

Właśnie tak wychowujemy naszych podopiecznych, pokazując im, że o losie hufcowej społeczności decydują ludzie, którzy nie są zainteresowani jej problemami. Nie dziwmy się zatem, że tak niewielu Polaków chodzi do urn, nie dziwmy się, że w Polsce nie funkcjonuje społeczeństwo obywatelskie. No, i przestańmy marnować hufcowe pieniądze na paluszki, nie one będą potrzebne podczas kolejnego Zjazdu Hufca.

 

pwd. Agnieszka Skóra- szefowa działu instruktorskiego, zastępczyni Komendanta Hufca Leszno ds. programowych, wędrowniczka i feministka, studentka I roku architektury krajobrazu, od niedawna drużynowa drużyny wędrowniczej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz