18 września 2009

Co dziesięć lat od nowa.

Bi - Pi stwierdził kiedyś, że cały skautowy program należy zmieniać co 10 lat. Spróbujmy to sobie wyobrazić. Drużynowy pisząc plan pracy nie musi kierować się tradycją, z programu wyrzucamy wszystkie przestarzałe treści, skupiamy się tylko na tym, co nowe i nie tknięte dziesięcioletnim zębem czasu. Nasz program jest nowoczesny, korzystamy wyłącznie z najnowszych metod wychowawczych, a harcerze to ludzie doskonale orientujący się w aktualnej sytuacji Polski i świata. Czegoś tu jednak brakuje.

Przeglądam różnego rodzaju plany pracy drużyn naszego Hufca, robię to regularnie z racji pełnionej funkcji, czytam roczne założenia programowe, plany biwaków, imprez hufcowych, programy obozowe. Niestety, w większości brzmią one dość sztampowo, a czytając je odnoszę nieodparte wrażenie, że podobne można by znaleźć w archiwum dh. Rękosia. Niestety, czas nieubłaganie pędzi naprzód, a my stoimy wciąż w tym samym miejscu. W jakim? Wciąż stoimy na punkcie kontrolnym z samarytanki, na którym wymagamy od harcerza umiejętności przywiązania „złamanej” nogi do gałęzi, podczas gdy w dzisiejszych czasach inni w takich przypadkach dzwonią pod numer 112 z wszędzie miejących sygnał telefonów komórkowych, a od nieszczęśnika ze złamaną kończyną dumnie zbierają wywiad SAMPLE i stosują supernowoczesne techniki relaksacyjne w celu podtrzymania poszkodowanego na duchu.

ZHP, jak pewnie wszystkim wiadomo, należy do nielicznych polskich organizacji non - profit, których celem jest wychowanie młodych ludzi. Pozostaje jedynie pytanie: na kogo? Nie znajdziemy na nie jednoznacznej odpowiedzi ani w misji Związku, ani w Prawie Harcerskim, ani nawet u samej druhny Naczelniczki ;). Czyżby naprawdę nikt tego nie wiedział? Niestety (bądź na szczęście) ilu instruktorów, tyle odpowiedzi. Mój głos w tej dyskusji jest zdecydowany, naszym celem powinno być wychowanie młodego człowieka na osobę ciekawą świata, otwartą, będącą świadomym, aktywnym i tolerancyjnym obywatelem Polski i świata, czyli po prostu człowieka na miarę XXI wieku. Nasze cele wychowawcze powinny być obecnie inne niż 50, czy nawet 20 lat temu. Dlatego również metody dochodzenia do tych założeń powinny być różne. I tu wachlarz naszych działań metodycznych jest ogromny, pytanie tylko czy potrafimy z niego właściwie skorzystać.

Ucząc samarytanki możemy sięgnąć po podręczniki i filmy z początków lat 90. (posiadam, mogę pożyczyć;), przejrzeć w domu, powtórzyć te pasjonujące treści na zbiórce, a potem przepytać przy zaliczaniu sprawności. Możemy też zdobyć wiedzę podczas nowocześnie zorganizowanego kursu HSR, a dla harcerzy przygotować przygodową grę pozoracyjną. Harcerze nie dość, że w obu przypadkach pozyskali diametralnie różną wiedzę, to i wykorzystywać będą ją umieli w znacznie różnym stopniu. Przykłady możemy mnożyć. Możemy zebrać pieniądze i ruszyć na wyprawę do Lginia albo Londynu (to na L i to na L, a jednak taka różnica), możemy nauczyć wyznaczać azymut albo posługiwać się mapami GOOGLE EARTH, możemy uczyć alfabetu MORSEA albo języka hiszpańskiego. Oczywiście możemy spróbować zrobić wszystko naraz, lecz musimy wziąć pod uwagę, że członkowie naszej drużyny nie będą nimi przez najbliższe 50 lat. Należy więc coś wybrać. Czasu na rozwój młodego człowieka poprzez stawianie wyzwań nie jest dużo. Naprawdę.

Absolutnie nie zamierzam tu negować podstaw, na których opiera się skauting. Kontakt z naturą, praca w małych grupach, zadania rozwijające refleks, spostrzegawczość czy zaradność jak najbardziej powinny zajmować koronne miejsce w naszym programie. Jednak wychowujemy obecnie w innych realiach niż Bi- Pi i należy o tym bezwzględnie pamiętać. Tematy takie jak walka ze zmianami klimatycznymi, integracja europejska, równouprawnienie kobiet i mężczyzn raczej nie pojawiłyby się w planie pracy napisanym przez Naczelnego Skauta, lecz dziś wydają się być jednymi z najważniejszych problemów społecznych, dlatego nie powinno zabraknąć dla nich miejsca na zbiórkach drużyny w XXI wieku. Chyba, że naszym celem wychowawczym jest uczenie zaściankowości, nietolerancji i kompletnego braku orientacji w realiach polskiego życia społecznego. I tu również nie możemy zapominać, że harcerze nie będą należeć do naszej drużyny wiecznie. Po kilku latach spędzonych w harcerskim gronie, nie będą już zdobywać sprawności, ani zmagać się w obozowym konkursie czystości. Wtedy właśnie okaże się czy nabyli w drużynie odpowiednie umiejętności prezentowania siebie oraz swoich poglądów, okaże się czy są ludźmi kreatywnymi i odpowiedzialnymi, a przede wszystkim przygotowanymi do życia w społeczeństwie. Nikt przecież nie zatrudni niemyjącego się kilka dni dzikusa, który doskonale będzie się czuł w dżungli, ale bynajmniej nie miejskiej. W dorosłym życiu nie będzie się liczyła umiejętność karnego stawania w szeregu, a raczej obowiązkowość i wykonywanie powierzonych zadań z pasją. I tu przypomina mi się ogólnozwiązkowy program sprzed kilku lat „Sprawności na całe życie”, który doskonale uświadamiał, że w harcerstwie w prosty i tradycyjny sposób możemy przekazywać umiejętności niezbędne w dzisiejszych czasach. Gotowanie na kuchni polowej uczy gotowania w ogóle, nauka terenoznawstwa, sprawi, że harcerze trafią do celu korzystając z GPS (no, i znajdą w ciągu 3 sekund wybrany sklep w każdym centrum handlowym na świecie).

Podsumowując, wyznaczajmy sobie cele na miarę XXI wieku. Wychowujmy ludzi na miarę XXI wieku. Wychowujmy nowocześnie, korzystając ze zdobyczy cywilizacyjnych oraz doświadczeń pokoleń, ale w umiarze, czyli wtedy, gdy to ma sens i jest celowe.





pwd. Agnieszka Skóra- szefowa działu instruktorskiego, zastępczyni Komendanta Hufca Leszno ds. programowych, wędrowniczka i feministka, studentka I roku architektury krajobrazu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz