
Obudziłem się dość późno. Słońce było już wysoko i prześwitywało przez listowie. Musiałem ruszać. Po jakimś czasie, las się skończył i zobaczyłem przed sobą olbrzymie pole. Nie wyglądało zachęcająco, ale wiedziałem że muszę tam iść. Minęło trochę czasu zanim udało mi się pokonać to okropne pole. Zobaczyłem pierwsze zabudowania. To było to miasto o którym mówiła łania. Nie było zbyt duże, raczej małe domki z ogródkami. To z pewnością nie było Leszno.
Ale była to szansa na usłyszenie czegoś ciekawego i na obiad. Przeskoczyłem przez płot jakiegoś ogrodu i zobaczyłem w nim pięknego dużego kota. Spojrzał na mnie i odwrócił wzrok. Chciałem go o coś zapytać, ale jego wyższość i wzrok uniesiony ku niebu, onieśmielał mnie. W końcu spojrzał na mnie drugi raz i powiedział:
-Jeszcze tu siedzisz? Po co tu przyszedłeś? Nie powinienem rozmawiać z pospólstwem. Jestem arystokratą z rodowodem, a ty zwykłym wiejskim kotem.
-Nie jestem wiejskim kotem.-próbowałem go przekonać- jestem kotem z miasta. Mieszkam w Lesznie i właśnie tam wracam.
-Tak a ja mieszkam w Paryżu a tu przyjechałem popatrzeć na słońce. Nie oszukasz mnie, spójrz na siebie, jesteś szary i brzydki. Co ty chcesz mi wmówić?
Nie chciałem już rozmawiać z tym zarozumiałym kotem. Podniosłem ogon z wdziękiem i wyskoczyłem przez płot do następnego ogródka, gdzie czekała mnie następna niespodzianka. Siedziała tam na krzesełku piękna kotka, która zawołała mnie
-Kotku. Podejdź tu. Byłeś u Tunisa? Nie radzę, on jest niemiły dla wszystkich, a zwłaszcza dla kotów nierasowych. Skąd się tu wziąłeś? Nigdy tu nie trafiłeś.
-Mieszkam w Lesznie. Zostałem stamtąd wywieziony i teraz tam wracam.
- A gdzie jest Leszno? Daleko?
- Nie wiem. Czuję tylko że muszę iść. Coś mnie prowadzi. Nigdy nie miałaś takiego uczucia?
- Nie. Od zawsze tu mieszkam. Tu się urodziłam. Nigdy nie opuszczałam granic tego ogrodu. Tu jestem szczęśliwa.
- Bardzo się cieszę, ale muszę iść. To coś nie pozwala mi długo siedzieć w jednym miejscu.
- Do widzenia
- Żegnaj.
Przeskoczyłem następny płot i trafiłem na zarośnięty i opuszczony ogród. Przedarłem się przez zarośla i przeszedłem przez dziurę w płocie na pole. Przede mną rozciągała się pusta przestrzeń. Gdzie nie spojrzeć pola. Ale wiedziałem gdzie iść. Ruszyłem na przełaj. Do domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz