
Wprawdzie lato, wakacje i piękna pogoda już dawno za nami, ale wciąż jest pora, aby zmienić swój tryb życia z "kanapowego" na aktywny, a sposób odżywiania z fast food na slow food. Warto pomyśleć o tym już teraz, dzięki temu wkroczymy w nowy rok pełni świeżości i sił. Czas na… dietę! Okoliczności może nie do końca sprzyjają, ale przy odrobinie chęci i determinacji wszystko może się udać!
Od czego zacząć?
Od
tego o czym nikt z nas nie pamięta, nie bierze pod uwagę lub uważa za absolutną
głupotę – czyli od wizyty u lekarza. Tak! Przed odchudzaniem każdy z nas
powinien się przebadać, sprawdzić czy ewentualna dieta nie zagrozi naszemu
życiu lub zdrowiu. Analiza krwi może wykazać niedobory witamin, minerałów, a
nawet wskazać przyczynę nadmiaru tkanki tłuszczowej. W tym artykule jednak,
spróbuję pomóc co nieco tym, którzy postanawiają zrzucić kilka zbędnych
kilogramów, bo zbytnio kochają łakocie, nie lubią przemęczać się na siłowni, a
ponad wszelką aktywność fizyczną najbardziej cenią sobie spanie;-).
Pragnę
jednak zastrzec, że ten artykuł nie jest i nie będzie fachowym opisem tego jak
powinniśmy się odchudzać. Z mojej strony będzie to tylko i wyłącznie
podzielenie się doświadczeniami – tymi słodkimi jak czekolada i gorzkimi niczym
najpaskudniejsze lekarstwo. Napiszę trochę o dietach cud, o tym czy wspomagacze
odchudzania pomagają i dlaczego warto się ruszać, zwrócę uwagę na
najpopularniejsze błędy popełniane przez osoby będące na diecie. Tym którzy
zamierzają zabrać się za odchudzanie całkiem poważenie zalecam skonsultowanie
się z lekarzem rodzinnym oraz wykwalifikowanym dietetykiem, mile widziana
wizyta w klubie fitness.
Dieta cud – czyli kusiciel dietetyczny
numer jeden.
Taaak,
to jest to, co tygryski lubią najbardziej – cudowny plan odchudzania, obietnica
zgubienia wielu kilogramów w szybkim czasie. Przechodząc na dietę bardzo często
oczekujemy, że efekty będą natychmiastowe. Jednak dieta cud, to dieta ściema.
Szybko możemy tylko odwodnić się lub w skrajnym wypadku zagłodzić nasz
organizm. Standardowa dieta cud trwa krótko, a „efekty” widzimy szybko. Mamy
też jedyną w swoim rodzaju okazję przekonać się na własnej skórze jak wygląda
efekt jojo, czyli powrót do wagi sprzed odchudzania, nierzadko z nadwyżką.
Będąc
nastolatką, niekoniecznie głupiutką, ale bardzo naiwną wypróbowałam kilka
takich diet i mogę powiedzieć szczerze, z ręką na sercu: nie warto. Spośród
diet, które zastosowałam, „cud”, że nic mi się nie stało w trakcie odchudzania,
wyróżnić mogę dwie – zdecydowanie przereklamowane, bardziej wyniszczające niż
odchudzające i przede wszystkim takie, po których bardzo szybko wróciłam do
wagi sprzed diety.
Mój
numer jeden to dieta kopenhaska. Trzynaście dni, utrata zbędnych kilogramów,
które wróciły do mnie niczym bumerang. Efekt – marny, sama dieta była męczarnią.
Ale właściwie czego mogłam się spodziewać po diecie, która opierała się tylko i
wyłącznie na śniadaniu(kawa), drugim śniadaniu(jajko i pomidor) i
obiedzie(kawałek mięsa i odrobina szpinaku)? Byłam senna, zmęczona i mimo tego,
że po magicznych trzynastu dniach nie rzuciłam się na jedzenie(o dziwo,
próbowałam jeść podobnie jak w trakcie diety – szczyt masochizmu, patrząc z
perspektywy czasu oraz z odrobiną rozsądku i doświadczenia). Tę dietę wybijam z
głowy wszystkim, którzy na poważnie myślą o odchudzaniu. Szkoda czasu i energii.
Numer
dwa to jeszcze większy hardcore(a co!) – głodówka (pseudo)zdrowotna(zwana
również oczyszczającą). Taaak, posiadając szare komórki, w ilości dostatecznej
by ogarniać kilka języków obcych można być na tyle głupim, by uwierzyć, że
głodzenie się przez kilka, kilkanaście czy kilkadziesiąt dni może wyjść
komukolwiek na dobre. Zabierając się za tę „dietę” nie chodziło mi wcale o
efekt zdrowotny(do teraz nie wierzę, że dałam się nabrać…), naprawdę chciałam oczyścić
organizm na wiosnę, miał to być wstęp do właściwej, zbilansowanej diety. Efektu
oczyszczającego nie zauważyłam. Nie jadłam przez 5 dni, piątego dnia czułam się
tak fatalnie, że postanowiłam przerwać głodówkę. Co pamiętam z tego czasu?
Faktycznie po dwóch dniach człowiek nie odczuwa głodu – piszę to tylko dlatego,
jakby ktoś, gdzieś, kiedyś utknął bez jedzenia – spokojnie da się przeżyć(po
dwóch dniach będzie już tylko coraz łatwiej=)). Zawiodę jednak wszystkich
zaintrygowanych i ciekawych spadku wagi – jak już wspominałam chodziło mi tylko
i wyłącznie o efekt oczyszczania więc nie ważyłam się, ale po ubraniach nie
widziałam różnicy.
Tabletka zamiast posiłku
Skoro
diety cud nie działają błyskawicznie, to może
jakieś wspomagacze? Taaak, jeśli już jesteśmy na tyle dojrzali/doświadczeni,
że wiemy, że diety cud nie działają, to przychodzi iskra nadziei – środek cud odchudzający.
Kawy, herbaty, tabletki, koktajle, plastry, zastrzyki, „akuaodchudzacze” czyli
setki pomysłów na to, jak zarobić na wszystkich niezadowolonych ze swojej wagi
osobach. Te środki, to wspomagacze
odchudzania, a nie środki odchudzające – jak to się mówi potocznie, to zwykłe
suplementy diety, czyli to, co możemy, a właściwie powinniśmy, dostarczać
naszemu organizmowi „w naturze”, czyli w pożywieniu. Prawda jest taka, że środki
te(co też możemy przeczytać na opakowaniu tudzież ulotce) są skuteczne tylko w
połączeniu z dietą niskokaloryczną i ćwiczeniami. Osoby chcące się odchudzić często
jednak o tym zapominają, liczą na to, że środki te zadziałają same, że sprawią
cud i odchudzą nas…
MŻ i ćwicz, i ćwicz, i ćwicz…
Czyli
o tym, że zbilansowana dieta i ćwiczenia są, mimo wszystko, najlepsze. Jeśli
chcemy pozbyć się nadmiernych kilogramów i zadbać o nasze ciało musimy podjąć
niemały wysiłek. MŻ, czyli po prostu mniej żreć, wystarczy, że zrezygnujemy ze
słodyczy, wypadów do fastfood’ów , zamiast ziemniaków, zjemy więcej surówki, a
zamiast wielkiego talerza kanapek, zjemy dwie kanapki i porcję sałatki ze
świeżych warzyw. Zazwyczaj nie trzeba tak dużo, by zacząć. Drugim ważnym
czynnikiem w odchudzaniu, za którym większość z nas nie przepada, jest wzmożona
aktywność fizyczna. Ruch to zdrowie, ruch to piękna sylwetka, ruch to zabójca
zbędnych kilogramów. Zbilansowana dieta i odpowiednio dobrane ćwiczenia to
klucz do dietetycznego sukcesu!
Jakie są największe i najczęściej spotykane
dietetyczne błędy?
Takich
błędów jest mnóstwo, można je wymieniać długo, o części już pisałam o reszcie
tylko wspomnę:
- Wierzymy w diety cud, chcemy schudnąć dużo i szybko, a tak się nie da – albo ucierpi na tym nasze zdrowie, albo szybko odzyskamy to co straciliśmy.
- Cele, które sobie stawiamy sobie są nierealne(np. schudnę 10kg w dwa tygodnie), lub nie dostatecznie sprecyzowane(np. schudnę) – decydując się na dietę musimy jasno ustalić sami ze sobą ile chcemy schudnąć, w jakim czasie, jeżeli mamy dużo do zgubienia, warto podzielić sobie dietę na etapy, ułatwi to osiągnięcie celu, i zdecydowanie „szybciej” zauważymy efekty odchudzania.
- Ważymy się za często(np. 5 razy dziennie), nie mierzymy się, nie doceniamy tego, co udało nam się osiągnąć(np. schudłam tylko 5kg). Ważmy się i mierzmy się np. dwa razy w tygodniu, zapisujmy dokładnie pomiary. Na początku zgubienie 1cm, czy 200g nie będzie nas cieszyło, ale z czasem zaczniemy to doceniać.
- Myślimy, że środki wspomagające odchudzanie wystarczą same, a nawet pozwalamy sobie na więcej licząc na to, że cud środek zadziała i w efekcie końcowym zamiast się odchudzić, tuczymy się…
- „Dzisiaj ćwiczyłam tyle i tyle, więc teraz mogę pozwolić sobie na…” lub „Cały tydzień się odchudzałam, więc teraz mogę zjeść to, na co mam ochotę i tyle, ile chcę”. W takiej sytuacji w najlepszym wypadku bilans wychodzi na zero, czyli nic nie tracimy, nic nie zyskujemy. Jeśli naprawdę zależy nam na zgubieniu kilku kilogramów, to niestety trzeba więcej ćwiczyć, mniej jeść i być wobec siebie bardzo surowym.
- Decyzja o przejściu na dietę nie jest dobrze przemyślana – taki słomiany zapał. Zaczynam już, od zaraz, pierwsza lepsza dieta z Internetu, jakieś ćwiczenia, również z Internetu, i się odchudzam. Taka dieta kończy się zazwyczaj tak szybko, jak się zaczyna.
- Nie przygotowujemy się do diety. Z dnia na dzień zaczynamy jeść mniej katujemy się ćwiczeniami - trzy razy dziennie, codziennie. Tak nie można - ilość spożywanych kalorii należy ograniczyć stopniowo, a ilość ćwiczeń zwiększać systematycznie – chyba, że przez pierwszy tydzień chcemy się zastanawiać, czy brzuch nas boli z głodu, czy to po prostu zakwasy…
- Koniec diety i… szaleństwo, szaleństwo! O nie Kochani! Do diety trzeba się przygotować i z diety trzeba „wyjść”, czyli stopniowo zwiększać ilość spożywanych kalorii, z głową i do odpowiedniego momentu. Tylko tak można zachować nową wagę i być z siebie dumnym.
- Odchudzamy się dla kogoś. W kategorii odchudzanie, najlepszym motywatorem jest własne ja i tego należy się trzymać!
- Zbyt szybko się zniechęcamy. Musimy trzymać się wyznaczonego przez nas celu. Nie wolno się poddawać. Odchudzanie to bardzo powolny i męczący proces, jednym z etapów diety jest zastój w gubieniu zbędnych kilogramów, który może być bardzo zniechęcający. Ale gdy uda nam się już schudnąć, to mamy prawdziwy, niemały powód do dumy.
Odchudzanie
to prawdziwy temat rzeka, zwłaszcza dla osób, które chociaż raz w życiu podjęły
ten trud i uparcie dążyły do tego, by było ich „mniej”. Osobiście zachęcam
wszystkich do zmierzenia się ze swoimi słabościami, naprawdę warto – dla
lepszego samopoczucia, dla lepszego zdrowia, a nawet dla lepszego wyglądu.
Pamiętajcie: W zdrowym, ciele zdrowy duch!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz