
Obudziłem się rano, i przypomniałem że jestem w lesie. Poczułem że muszę iść, tam gdzie daleko czeka moja mama i rodzeństwo. Mam nadzieję że nie zabrali ich jacyś ludzie. Szedłem polną drogą i zobaczyłem na horyzoncie domy. Przyspieszyłem, pomyślałem że to moje miasto, że już niedługo zobaczę mamę. Podszedłem do granic miasta.
Szedłem chodnikiem i nagle usłyszałem dziwny dźwięk, był straszny i
buczący. Należał do wielkiego psa siedzącego (na szczęście ) za płotem,
był przewiązany łańcuchem do małego drewnianego domku. Szczekał i
warczał na mnie:
- Zmiataj stąd! Co tak na mnie patrzysz?! Psa nie widziałeś?!
- Nie, dlaczego jesteś taki niemiły?- nie rozumiałem go.
-Nienawidzę kotów! Zjeżdżaj stąd!
-Już sobie idę, ale nie rozumiem czemu nie lubisz kotów.
-Nie rozumiesz co mówię?! uciekaj stąd! Już cię tu nie ma!!!
Uciekłem, nie znałem wcześniej żadnego psa, pomyślałem ze chyba nie
lubię psów. Ale może nie wszystkie psy są takie. Szedłem przez
miasteczko, nagle trafiłem na duży plac. Na placu było dużo ludzi, psów i
różnych zwierząt. Podszedłem do jednego ze stolików, przy którym
pudełku były małe pieski. Zacząłem z nimi rozmawiać. Były bardzo małe,
biszkoptowe, czarne i czekoladowe. Nie potrafiły zbyt dużo o sobie
powiedzieć. Nagle podszedł jakiś człowiek i wyjął z kartonu jednego z
jasnych piesków. Rozmawiał jakiś czas z człowiekiem stojącym przy
stoliku, dał mu kilka papierków, to są pieniądze, coś bardzo ważnego dla
ludzi, nie wiem dlaczego. Potem człowiek, odszedł z pieskiem na ręku.
Reszta szczekała i piszczała ale ludzie nie zwrócili na nie uwagi.
Siedziałem koło kartonu i rozmawiałem z pieskami. Nagle człowiek schylił
się i zauważył mnie, nie zdążyłam uciec. Chwycił mnie i włożył do
klatki. Nie widziałem co zrobił, zacząłem przeraźliwie miauczeć.
Podeszła jakaś ludzka kotka i zainteresowała mną. Człowiek otworzył
klatkę i wyjął mnie. Podał mnie kobiecie, wtedy zacząłem ją drapać i
upuściła mnie. Uciekłem przez plac, i schowałem się wśród jakichś liści
pod następnym stolikiem. Odczekałem chwilę, człowiek który mnie szukał
pobiegł w inną stronę. Wybiegłem z liści, potem się dowiedziałem się ze
to sałata. Przebiegłem przez dziurę w płocie i skryłem się na czyimś
podwórku. Postanowiłem odpocząć, i poleżeć pod drzewem. Zacząłem słuchać
rozmowy dwóch kobiet które siedziały w domu obok. W pewnym momencie
zauważyły mnie:
-To twój kot? Jaki ładny- zaczęła jedna
-Nie jest mój. Nigdy go nie widziałam, może go zatrzymam, dajmy mu coś
do jedzenia
Wyszła do ogrodu i położyła na trawie miseczkę z mięsem. Schowała się
powrotem do domu. Postanowiłem podejść, ostatnio jadłem wczoraj
wieczorem, byłem głodny. Zjadłem szybko wszystko co było w misce i
uciekłem pod drzewo. Kobiety dalej mi się przyglądały i zachwycały moją
urodą. Nagle jedna z nich zniknęła z balkonu, nawet nie zauważyłem
kiedy. Po chwili usłyszałem cichy szmer za swoimi plecami. Zrozumiałem,
że ta kobieta jest za mną i prawdopodobnie chce mnie złapać. W ostatniej
chwili odskoczyłem i przebiegłem przez malutką dziurę w płocie. Znów
musiałem uciekać, wiedziałem już ze to nie jest to miasto w którym
mieszkałem, musiałem iść dalej, serce mówiło mi w która stronę.
Wyszedłem z miasteczka i ruszyłem w dalszą drogę, z rozmów kobiet
zrozumiałem że miasto w którym, została kobieta która mnie zabrała to
Wolsztyn, a moje rodzinne miasto to Leszno. Kocham Leszno, muszę do
niego wrócić i zrobię to, choćbym musiał iść na koniec świata. Znajdę
je!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz