Wiem, wiem wakacje dopiero za nami, ale tak to już jest, że niektóre rzeczy warto omówić nawet z dużym wyprzedzeniem w czasie. Poza tym ten konkurs ogłoszony przez redakcję EH, ach kusi, kusi... Niestety nie każdy ma, a właściwie miał, możliwość spędzenia wakacji na obozie harcerskim. Zaraz, zaraz jak to nie? Oczywiście, że miał! Nawet z pozoru nudne wakacje można zwyczajnie w świecie zharcerzyć! Nie wierzycie? Sprawdźcie sami i od teraz wyjeżdżajcie na obozy harcerskie z rodziną kiedy tylko chcecie!
Na dobry początek
Zanim harcerze wyjadą na wakacje, kadra musi przygotować plan pracy. To coś, czego większość z nas nie robi prawie nigdy przed wyjazdem na wakacje, a to duży błąd. Warto już dużo wcześniej wybrać miejsce, w którym razem z naszą rodziną spędzimy dwa tygodnie lub więcej. Jeżeli ciekawych miejsc wartych zwiedzenia jest więcej niż będziemy w stanie odwiedzić, warto przygotować plebiscyt lub zwyczajne demokratyczne głosowanie. W ten sposób unikniemy niepotrzebnych sporów i kłótni w trakcie wakacji.
Każdy harcerski wyjazd musi zostać uprzednio zgłoszony w kuratorium, miejsce musi być sprawdzone przez sanepid. Nie bójcie się, nie każę nikomu wysyłać nigdzie sanepidu, czy meldować się w kuratorium. Jednak warto poszperać w internecie i poszukać informacji na temat hotelu, ośrodka czy pola namiotowego, w którym zamierzamy mieszkać przez kilka dni wakacji. Internet to prawdziwa kopalnia wiedzy, dzięki niemu możemy lepiej przygotować się do wyjazdu - będziemy wiedzieć co zabrać koniecznie, a co z czystym sumieniem możemy zostawić w domu. Ponadto warto powiedzieć sąsiadowi lub komuś z rodziny, że wyjeżdżamy na kilka dni. Uwierzcie mi nie ma lepszej ochrony, niż dobrzy zaufani sąsiedzi, a przy okazji może podleją nam kwiatki? Odradzam zostawianie informacji na wszelkiego rodzaju portalach społecznościowych - mogą stać się zaproszeniem dla złodziei.
Co dalej?
Mamy już plan, przygotowaliśmy psychicznie babcie, dziadków, ciotki i sąsiadki na to, że wyjeżdżamy, miejsce do którego się wybieramy jest sprawdzone. Pozostaje nam wprowadzić nieco harcerskiego życia, do naszego wakacyjnego życia.
Pobudka, w przeciwieństwie do obozów harcerskich tą można zaplanować na godzinę 8:30 - 9:00. W ten sposób nie prześpimy całego dnia, ale też nie będziemy wstawać razem z kurami o świcie. Z doświadczenia wiem, że z tym punktem dnia zdecydowanie większy problem mamy my, aniżeli nasi kochani rodzice. Nie zdziwcie się, jak po trzech dniach takiego wstawania będziecie wściekli na siebie samych, jest to absolutnie naturalna reakcja każdego nastolatka. Rodzice za to będą szczęśliwi, gdy będą nas mieli na nogach od samego rana ;-).
Zaprawa poranna, zwana również rozgrzewką. W tym punkcie to my mamy znaczną przewagę, możemy wykazać się świetną formą (nawet jeśli nie jest znakomita, to przy rodzicach po prostu wymiatamy ;-)). Pamiętajmy jednak, że nasi rodzice na co dzień nie mają tyle ruchu co my (chwała szkole za obowiązkowy w-f), więc nie musimy ich od początku ciągnąć na 3 kilometrowy bieg. Rodzicom wystarczy szybki spacer, za to my możemy zaszaleć - ja wiem, że Wam się nie chce, ale to naprawdę świetny sposób na rozpoczęcie dnia. Podziękujecie mi, jak po wakacjach nie będziecie umierać po przebiegnięciu kilku okrążeń na rozgrzewce ;-).
Posiłki. Dobrze ustalić konkretne godziny nawet wtedy, gdy to my sami będziemy gotować (należy od razu ustalić kto, kiedy ma dyżur w kuchni), a zwłaszcza wtedy, gdy korzystamy z jedzenia stołówkowego i mamy sztywne ramy czasowe, do których musimy się dopasować.
Zwiad terenowy. Warto wiedzieć coś na temat miejsca, w którym się przebywa nawet, jeśli sprawdziliśmy już wszystkie możliwe informacje w internecie. Do zabawy zaprośmy rodziców, podzielmy się na pary, trójki (jak nam pasuje) i wymyślmy sobie nawzajem pytania. Wieje nudą? Niekoniecznie, wystarczy, że wymyślimy zabawne pytania: ile śmietników znajduje się w mieście, ile procent kobiet po 60-tym roku życia nosi moherowy beret, czy ile lat ma miejscowy proboszcz? Zabawy może być co nie miara, zarówno przy szukaniu odpowiedzi, jak i ich porównywaniu.
Przerwa poobiednia i czas wolny, tego nie może zabraknąć. W przeciwnym razie nasze zharcerzone, rodzinne wakacje staną się jednym wielkim horrorem bez happy endu, w którym wszyscy będziemy mieli sobie serdecznie dość...
Na zakończenie dnia możemy zorganizować małe ognisko. Nawet w rodzinnym gronie można przecież pośpiewać przy płomieniach, pogadać o tym co nam się podobało, a co można by było zmienić, nie tylko w wakacjach, ale też w codziennym życiu. Jesteśmy coraz bardziej zabiegani i brakuje nam czasu na wspólne rozmowy. Nie marnujmy takiej okazji by być blisko z własną rodziną, a nóż widelec zobaczymy, że z rodzicami naprawdę można się przyjaźnić!
Apel wieczorny i poranny byłby niemałym przegięciem na wspólnych wakacjach z rodzicami, przecież jeżeli któregoś z nas zabraknie, to rodzice to od razu zauważą i zaczną szukać. Mimo to, warto codziennie rano wygospodarować 15 minut na ustalenie jak zamierzamy spędzać dany dzień (np. gdy pogoda nie pasuje by spacerować i trzeba wybrać jedną z opcji planu B) lub po prostu zgłoszenie zgubienia ładowarki do telefonu, może po protu ktoś ją położył w innym miejscu. Wieczorem można omówić miniony dzień i ewentualnie zrobić wstępne plany, co do dnia następnego. Apel poranny można zakończyć wzajemną kontrolą czystości, a co! Pokażmy rodzicom, że mają bałagan (choć bardziej prawdopodobne jest to, że to oni będą nas ścigać za bałagan...).
Na koniec...
Muszę zauważyć, że pomimo wielu starań wakacje z rodzicami nie zastąpiły mi obozu harcerskiego, z którego niestety musiałam zrezygnować. Nie zastąpiły, ale sprawiły, że czułam się prawie jak na obozie harcerskim (proszę mi tu nie cytować reklam i nie mówić, że prawie robi wielką różnicę;p). Wiadomo, nie wszystko udało się tak jak bym tego chciała, ale wiele rzeczy bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło. Nigdy bym nie przypuszczała, że wakacje z rodzicami mogą naprawdę być jedną, wielką, harcerską przygodą, której każdemu z Was serdecznie życzę. Nie zabraknie oczywiście nieporozumień i sprzeczek, ale trudno ich uniknąć. Za to świetną zabawę mogę zapewnić bez najmniejszych wątpliwości.

pwd. Paulina Woźniak - zastępczyni redaktor naczelnej EH, studentka etnolingwistyki na UAM, ratowniczka ZHP, gitarzystka, drużynowa nauczycielka śpiewu, z pasją poznaje kolejne języki obce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz