Każdy o tym mówi. Mama, Tata, Babcia, Dziadek, znajomi, koleżanki, koledzy, przyjaciele. Wszędzie to słyszysz. Już prawie widzisz to przed oczyma. Tak, do Ciebie mówię, maturzysto! Wszystko się zmienia. Cały Twój świat, całe Twoje życie, wszystkie Twoje poglądy. Tak…? Ale czy na pewno…? Ale dlaczego…?
Kończąc 18 lat wyraźnie widać, że coś jest nie tak. Dorośli zaczynają traktować Cię inaczej, nagle stajesz się prawnie odpowiedzialny za wszystkie swoje czyny, masz dowód osobisty. To w państwie polskim, jak i w wielu innych krajach świata, magiczna granica wieku. Wszystko wtedy staje się takie „inne” i można to odczuć na każdym kroku.
Osiemnastka to nie koniec zmian. Niedługo potem zdajesz maturę i cały Twój świat kręci się wokół nauki, przygotowań, powtarzania do egzaminu dojrzałości. To czas kiedy wybierasz swoją przyszłą ścieżkę życiową. Czy to naprawdę takie ważne? W dzisiejszych czasach na pewno. Bez odpowiednich studiów i przygotowania, w ogóle bez wykształcenia wyższego, ciężko jest w dzisiejszym świecie znaleźć dobrą pracę.
No właśnie, praca. Jak to teraz jest z tą młodzieżą i pracą? A tak, że prawie każdy nastolatek szuka wakacyjne pracy! Stało się to teraz pewnego rodzaju trendem, modą… Młodzież, nawet gimnazjalna, szuka już możliwości łatwego zarobku, zatrudnienia na wakacje gdziekolwiek. Stało się to już jedną z tych „fajnych rzeczy”, które liczą się w młodym towarzystwie. „Nie pracowałeś w wakacje? Phi. Leń z Ciebie. Nie umiesz się ruszyć do pracy?!” Oprócz wciąż i wciąż nieprzemijającego przechwalania i wywyższania się wśród nastolatków, zjawisko to ma same zalety. Młodzi ludzie sami zarabiają na swoje przyjemności, nie leżą bezczynnie przez całe wakacje przed telewizorami, nie grają tylko w brutalne gry, ale ruszają się! Pracują! Są pożyteczni! Oczywiście z pożytkiem materialnym dla nich samych, ale co tak właściwie w naszym świecie nie opiera się na obustronnej korzyści…?
Kolejną zmianą w życiu już prawnie dorosłego człowieka jest wybór dalszej drogi życiowej, studiów, a co za tym często idzie: przeprowadzka do innego miasta, życie na własny rachunek. Obecnie jest to powszechne, że ludzie mieszkający na wsi czy w małych miastach, postanawiają kontynuować edukację w dużym mieście, nierzadko sporo oddalonym od rodzinnego miejsca zamieszkania. Zawiązują nowe znajomości, podejmują pracę by się utrzymać. Często zostają już tam na stałe – po studiach nie wracają w rodzinne strony, bo i po co? Przecież tam nie ma pracy, nie ma do czego wracać… Ale co jeśli nagle wszyscy tak zaczną robić? Małe miasta, miasteczka, wsie pozostaną zamieszkane tylko przez osoby w wieku poprodukcyjnym, natomiast duże miasta będą przeludnione i pełne bezrobotnych wykształconych. Istny mezalians bez krzty logiki.
Zmiany… zmiany… zmiany?! Ale po co?! Przecież w środku nadal jesteśmy dziećmi! Nadal w głowie mamy obraz siebie biegnących z płaczem do domu, bo zdarliśmy sobie kolano, skaczących w gumę, uciekających „do bazy!”, pijących soczek z kartonika i jedzących „czipsy”, bo „są nowe kapsle w środku”. Nasze tajne murzynkowe piromaństwo nadal będzie nasze, nasze robienie lizusków po kątach nadal będzie nasze i nasze wspomnienia, zdjęcia, piosenki, rozmowy, marzenia na zawsze pozostaną nasze. I żadne 18 lat, żaden mały fiat, żadna góra bieszczadzka, a tym bardziej przeprowadzka tego nie zmienią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz