
Słyszymy to od dziecka, powtarzamy niczym mantrę, wmawiamy nie tylko sobie, ale i wszystkim dookoła – zwłaszcza podopiecznym. Ale co zrobić, gdy nam się po prostu nie chce? Jako pierwszy Leniwiec – Czekoladożerca IV RP postaram się odpowiedzieć na to pytanie.
Świat jest w ruchu a my razem z nim!
Spójrzcie: samo to, że wstajemy rano z łóżka wymaga od nas niemałego wysiłku. Nie tylko fizycznego, w końcu to niełatwa sztuka – przekonać samego siebie do opuszczenia łóżka z samego rana, zwłaszcza zimą, gdy za oknem hula wiatr, sypie śnieg a rtęć w termometrze uparcie nie przekracza grubej kreski. A gdyby tak wyskoczyć z łóżka, zrobić 5 przysiadów, 2 skłony, poziewać i podskoczyć 7 razy(tak, żeby sąsiadom przypomnieć, że pora wstawać :-)? Nie ma z czego się śmiać, to naprawdę dobry pomysł na rozpoczęcie dnia, obudźmy w sobie energię tak szybko, jak to tylko możliwe. Włączmy muzykę, radosną i żywą muzykę, podładuje ona nasze baterie, a nasze ulubione utwory sprawią, że od razu będziemy chcieli się poruszać.
Stópki zamiast samochodu, schody zamiast windy
Taaaak, mnie też nie jest łatwo to przyznać, ale to naprawdę skuteczne. W zeszłym roku mieszkałam na 8 piętrze, na początku dzielnie wchodziłam po schodach. Wyjątek stanowiły sytuacje, kiedy wracałam z zakupami, wtedy wolałam jednak skorzystać z windy. Efekt? Zaskakująco szybko zauważyłam, że wchodzenie po schodach nie tylko nie jest aż tak uciążliwe, jak mogłoby się wydawać, ale daje ogromną satysfakcję. Ponadto wchodzenie na niższe piętra – 3, 4 do teraz nie sprawia mi większych trudności. Przemierzam takie dystanse szybko, sprawnie i bez zadyszki – nie, to nie jest kwestia wieku, na początku łapałam powietrze jak ryba już w okolicach 2 piętra ;p. Mieszkałam też blisko uczelni i dworca kolejowego, więc nie posiadałam biletu sieciowego. Przemieszczałam się głównie pieszo, po najbliższej okolicy, analizując wielokrotnie plan miasta i kombinując, jakby tu wybrać najkrótszą trasę. Bez wątpienia, chęć oszczędzania nawet na biletach MPK skutecznie motywowała mnie do spacerów – głównie zakupowych spacerów. Teraz mam sieciówkę i czuję jak się rozleniwiam, z dnia na dzień co raz bardziej.
Nie obijaj się!
Porządki domowe, zakupy, mycie samochodu, czy wysłanie listu, wszystko wymaga energii! Wiem, sprzątanie nie jest wcale ciekawe, a bieganie na drugi koniec miasta tylko dlatego, że w tamtym supermarkecie masło jest o 5 groszy tańsze niż w osiedlowym sklepiku wydaje się istnym szaleństwem. Jednak od czegoś trzeba zacząć, na początku motywacji trzeba poszukać w najbliższym otoczeniu. Takie domowe porządki mają wiele zalet. Po pierwsze ruszamy się, zwróćcie na to szczególną uwagę, gdy następnym razem zabieracie się za odkurzanie i mycie podłóg. A ile energii zużywamy, gdy znajdziemy jakąś oporną plamę nie do wyszorowania! Ponadto, porządki domowe mają to do siebie, że trzeba je robić dość regularnie, a na tym polega uprawianie sportu nie tylko od święta, ale przede wszystkim na co dzień. I ostatni argument, choć wcale nie najmniej istotny – widać efekty naszego wysiłku, a pozostali domownicy na pewno je docenią, nie ma to jak poczucie satysfakcji z wykonanej pracy. A! Może do końca zimy nie zabierajcie się za okna, ja wiem, że to świetne pole do popisu, ale w tym okresie szczególnie łatwo o przeziębienie, a przecież naszym hasłem przewodnim jest Sport to zdrowie!
Korzystaj z tego co masz!
Tak, mnie też szkoda wydać pieniędzy na karnet miesięczny, znam swoje możliwości i chęci i wiem, że biegając od 8 rano do 20 wieczorem nie miałabym już ochoty maltretować swojego ciała godzinnym treningiem na siłowni lub aerobikiem. Ale dlaczego by nie korzystać z tego co mam? W moim uczelnianym planie zajęć jest(naprawdę tam jest) godzina zajęć W-F tygodniowo. Wiem, szału nie ma, półtorej godziny raz w tygodniu to mało, ale zawsze coś. To jest mój czas, a właściwie czas dla mojego ciała. Jeżeli macie obowiązkowy W-F, to korzystajcie z niego ile tylko się da! Nie unikajcie zajęć, nie wyłudzajcie na piękne czy zaświadczeń lekarskich, nie wykręcajcie się złym samopoczuciem, czy małym przeziębieniem. Jeżeli to dla Was trudne, to potraktujcie to jako wyzwanie, taki mały wyczyn, wymagający odrobiny samozaparcia i narzuconej samodzielnie dyscypliny. Dają darmo trzeba brać, kiedyś za tym zatęsknicie(tak właściwie to ja już tęsknię za obowiązkowym W-F, wiedząc, że w przyszłym roku nie będę go mieć…).
Wracasz do domu?
Zanim wejdziesz i zamkniesz za sobą drzwi okrąż go, przejdź obok, pokonaj jeszcze jakieś 500m i wtedy zawróć. Masz koło domu park lub rondo? – zrób sobie małą rundkę dookoła. Nie trzeba być narcyzem by poczuć dumę – mogłem pójść prosto do domu, ale nie, wybrałem dłuższą drogę. To nie wiele, ale ruch potrzebny jest w każdym wieku, mały spacer na pewno nam nie zaszkodzi, a zdecydowanie może pomóc. Nota bene, wielu dietetyków i ogólnie rzecz biorąc lekarzy poleca swoim pacjentom długie spacery jako sposób aktywnego wypoczynku i odrobina sportu zdrowego dla ducha i ciała. Warto mieć to na uwadze, gdy czujemy, że mamy ochotę się poruszać, ale nie chcemy się zbytnio przemęczać.
Znajdź towarzystwo
Człowiek jest istotą społeczną, do dobrego funkcjonowania potrzebni nam są inni. Nie muszę chyba tłumaczyć, że wiele czynności wykonywanych regularnie, rutynowo, nabiera całkiem innego znaczenia, gdy wykonuje się je w gronie przyjaciół. Dlatego do naszego super hiper aktywnego spędzania czasu zaprośmy naszych znajomych. Upieczemy dwie pieczenie na jednym rożnie – rozruszamy się i umocnimy więzi. Poza tym jest mnóstwo sportów grupowych, świetnych gier i zabaw, do których potrzebni nam są inni. Dobrym pomysłem jest też wzajemne odprowadzanie się po lekcjach, zajęciach czy pracy. W ten sposób nie tylko przespacerujemy niemały dystans, ale także dowiemy się co i jak u naszych przyjaciół. Uwaga – strasznie pożera czas!
Ostatnie odliczanie
Naukowcy utrzymują, że dla prawidłowego funkcjonowania naszego mózgu i organizmu należy uprawiać sport przez ok. 45 minut każdego dnia. Pytaniem pozostaje fakt, czy za sport uznamy popularne i dobrze znane nam dziedziny aktywności fizycznej takie jak bieganie, pływanie, czy jazda na rowerze, czy też zwykłe czynności, które wykonujemy na co dzień, a którym moglibyśmy zwyczajnie poświęcić więcej czasu i energii? Być może za chwilę okaże się, że nieźli z nas sportowcy ;-). Wiadomo, nie można przeginać, ale sugerowaną dzienną dawkę sportu możemy sobie zafundować w postaci wypełniania naszych obowiązków, to co pożyteczne może okazać się bardzo przyjemne.
Pewnie znajdą się tacy, którym moje pomysły wydadzą się absurdalne, być może będą i tacy, którzy skorzystają z moich rad a idee zawarte w tym tekście uczynią istotnym elementem swojego życia. Jedno jest pewne, już niedługo życie pewnych z Was zmieni się na lepsze, bo stanie się żywsze, bardziej „ruchliwe”, a co za tym idzie zdrowsze. Tego z całego serca Wam wszystkim życzę, bo wierzę w to, że Sport to zdrowie! mimo, że niejednokrotnie samej ciężko mi zmobilizować się do jakiejkolwiek „ponadprogramowej” aktywności fizycznej.
POWODZENIA!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz