Chciałbyś rozpisać i otworzyć próbę na kolejny stopień harcerski, może myślisz o stopniu instruktorskim? Ale przecież masz szkołę/studia, zbiórki, zainteresowania, przyjaciół, rodzinę i tak właściwie, to lepiej byłoby nie brać na siebie żadnych nowych obowiązków, a zwłaszcza takich, które pociągają za sobą dodatkową odpowiedzialność.
Tak naprawdę, to chciałbyś coś ze sobą zrobić, ale sam nie wiesz co. Nie działać jest nie fajnie, nudnie, monotonnie, ale żeby działać, to przecież trzeba tyle zaangażowania, poświęcenia odrobiny czasu, i trzeba się też do tego nadawać. Jak nie spojrzysz na siebie, to widzisz, że się do tego nie nadajesz. Ale czy tak jest naprawdę? Czasem nasze wyobrażenie nas samych zdecydowanie różni się od tego jak postrzegają nas inni. Warto porozmawiać z kimś z rodziny, drużyny, przyjacielem, kto szczerze powie nam to, co w nas widzi. Nie pozwólmy samym sobie zaszufladkować się!
Może to się wydać dziwne, ale tak naprawdę wcale nie trzeba stuprocentowej pewności, by podejmować nowe wyzwania. Myślę, że każdy z nas miał taki moment w życiu, kiedy ktoś mu powiedział, "spróbuj a przekonasz się, że warto, nie będziesz żałował". Jesteśmy tylko ludźmi i czasem zwyczajnie potrzebujemy, by ktoś nas popchnął do jakiegoś działania. Dajmy się namówić, oczywiście wszystko w miarę zdrowego rozsądku!
Dlaczego warto otworzyć próbę na kolejny stopień harcerski? Bo to nas rozwija, mobilizuje i pobudza do działalności, nie tylko na polu harcerskim, ale także do pracy z innymi, pomocy, uwrażliwia nas na piękno otaczającej przyrody i uczy cieszyć się z drobiazgów. Nikt nie mówi, że próbę należy rozpisać w dwa dni, a w następne dwa miesiące zrealizować. Wbrew wszelkim obawom dobrze ułożona próba nie tylko nie przeszkadza w życiu codziennym, ale wręcz pomaga. Zdobywając stopnie harcerskie powinniśmy realizować swoje pasje, zdobywać coraz to nowsze umiejętności i przede wszystkim lepiej poznawać siebie. Próba nie może kolidować z naszymi obowiązkami. Nie znaczy to jednak, że próba ma być prosta, ma być przecież wyzwaniem. Warto walczyć z własnymi słabościami, a próba świetnie do tego mobilizuje, pod warunkiem, że jest przemyślanie i dobrze ułożona - w przeciwnym razie może stać się dla nas wielkim demotywatorem.
Jeżeli mowa o stopniach, to dlaczego nie pomyśleć o instruktorskich. Myślę, że nie każdy, kto otwiera próbę na stopień przewodnika jest w stu procentach przekonany o tym, że jego przeznaczeniem jest bycie instruktorem. Ja na przykład nie byłam pewna, moje pierwsze podejście do próby skończyło się wielkim płaczem i krótką, ale dającą dużo do myślenia przerwą w działalności harcerskiej. Musiałam do tego dojrzeć, ujrzeć w tym sens. Drugie podejście było o niebo lepsze, rozpisałam próbę, poszłam na spotkanie KSI. Nie będę ściemniać, nie byłam w stu procentach pewna, że to jest to, ale w miarę jak realizowałam swoją próbę, nabierałam coraz większego przekonania, że to co robię jest słuszne. Oczywiście ogromną rolę odgrywa kurs drużynowych, bez względu na to czy realizujemy go z potrzeby serca, czy dlatego, że taki punkt mamy w próbie. Jeżeli trafimy na dobrych, świadomych swojej misji instruktorów, odkryjemy swoje powołanie. Dzięki temu po zrealizowaniu wszystkich zadań z próby będziemy wiedzieli, czy chcemy być instruktorami, czy nie. Pamiętajcie nikt nikogo nie zmusza do zamknięcia próby, a już tym bardziej do złożenia zobowiązania instruktorskiego, to musi być dobrze przemyślana, świadomie i dobrowolnie podjęta decyzja. Dlatego mówię warto spróbować!
Na koniec takie małe wędrownicze "drobiazgi": sprawności, przede wszystkim mistrzowskie, i znaki służby. W przypadku tych pierwszych jest całkiem łatwo. Plusem sprawności jest to, że dość często możemy je realizować sami, czasem możemy zaangażować innych - wszystko według naszego uznania, ale w porównaniu z całymi próbami na stopnie, jedna sprawność, nawet mistrzowska, dla wędrownika to bułka z masłem! Może być elementem próby lub być realizowana w odseparowaniu od niej. Ze znakami służby jest nieco więcej pracy, bo przede wszystkim ich zdobycie opiera się na pracy w zespole. Trzeba znaleźć przynajmniej dwie osoby, które razem z nami podejmą wyzwanie i trud zdobywania danego znaku służby. Dla jednych nie będzie to nic trudnego, dla innych może się to okazać barierą nie do pokonania. Nie znaczy to jednak, że trzeba się poddać na samym starcie! Działalność wędrownika opiera się przecież na służbie i wyczynie, spróbujcie, a nie będziecie mogli się powstrzymać od zdobywania kolejnych sprawności i znaków służby!
Nie bójmy się stawiać sobie wyzwań! Nie leńmy się. Dajmy sobie trochę czasu na to, by uporządkować bieżące sprawy, ale nie róbmy z tego leniuchowania podstawy naszej egzystencji. Nawet jeżeli nie zamierzamy być instruktorami, to od 16 do 25 roku życia mamy mnóstwo czasu na to, by popracować nad sobą. Wszyscy przecież wiedzą, że cała zabawa polega na tym, by gonić króliczka. Im dłużej będziemy to robić i im dłużej będzie nam to sprawiać przyjemność, tym dłużej będziemy czerpać korzyści z harcerskiej działalności. Uważajmy tylko, by w całej tej pogoni za króliczkiem nie przesadzić i nie zabrnąć w ślepy zaułek, z którego może już nie być odwrotu.
pwd. Paulina Woźniak - zastępczyni redaktor naczelnej EH, studentka etnolingwistyki na UAM, ratowniczka ZHP, gitarzystka, drużynowa nauczycielka śpiewu, z pasją poznaje kolejne języki obce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz