3 stycznia 2010

Temat jakich wiele...

Dlatego pozwolę go sobie ominąć w tytule. Zdaje sobie sprawę z tego, że tego typu wpisów na różnorodnych blogach jest mnóstwo, ale chyba nie byłabym sobą, gdybym też nie wypowiedziała się na ten temat...

A więc(wiem, że tak się nie zaczyna zdania, ale taki błąd idealnie mi pasował ;-p), rozważać będziemy błogosławieństwo i zarazem przekleństwo, jakim są dla nas wszystkich postanowienia noworoczne. Temat z jednej strony błahy - cóż trudnego w wymyślaniu kilku zadań do wykonania przez 365 dni (czasem mamy o jeden dzień dłużej!). A jednak w wymyślaniu wszyscy jesteśmy "mocni", gorzej, gdy trzeba się zabrać za realizację. Tu tak naprawdę pojawiają się schody. 

Co sobie obiecujemy? 

Zazwyczaj coś, co urasta w naszej wyobraźni do rangi wyczynu, czegoś trudnego do osiągnięcia lub coś, co wydaje nam się bardzo czaso i pracochłonne. Tym sposobem panie najczęściej obiecują sobie zgubić kilka kilogramów,a ponowie "wyhodować" sześciopak na klacie. 

Komu się to udaje? 

Byłabym bardzo wredna, gdybym powiedziała, że nikomu ;-). Niewątpliwie wiele jest takich osób, które osiągnęły zamierzony cel. Paradoksalnie jednak, jest ich zdecydowanie mniej, niż tych, którzy o swoich postanowieniach noworocznych zapomnieli lub poddali się w tzw. międzyczasie. Wszystko zależy od naszej determinacji, upartości w dążeniu do celu i określeniu jak bardzo jest on dla nas ważny. 

Jak wytrwać w postanowieniach? 

Myślę, że przede wszystkim należy zrobić wszystko co w naszej mocy, by nie zapomnieć. Zapisać sobie wszystkie postanowienia na kartce, zwłaszcza, gdy jest ich dużo, umieścić je w widocznym miejscu tak, by przypominać sobie o nich regularnie, a nie tylko od święta.

Ponadto warto powiedzieć komuś o planach względem siebie. W ten sposób uzyskamy dodatkową motywację, a może ktoś potowarzyszy nam w walce z własnymi słabościami lub pomoże nam się ich wyzbyć?

Warto także wymyślić sobie nagrodę - coś co dodatkowo będzie nas motywowało, może to być na przykład dobra książka lub wypad do kina, nawet w trakcie realizacji postanowień noworocznych! Odradzam jednak takie podejście do sprawy: "Jak schudnę 10 kg to zjem 10 tabliczek czekolady i popiję 5 litrami Coca- Coli!" - w ten sposób można zdecydowanie więcej stracić niż zyskać...

Najważniejsza jest jednak odpowiedź na pytanie: "Dlaczego chcę to osiągnąć i co mi to da?" W ten sposób unikniemy "obietnic bez pokrycia". O wiele łatwiej jest wytrwać w postanowieniu: "Będę codziennie ćwiczyć, by być zdrowszymi i sprawniejszym" niż: "A, od czasu do czasu pobiegam, ale mam nadzieję, że nikt tego nie zobaczy, bo przecież mnie wyśmieją..."

Pamiętajmy, że każde postanowienie ma na celu ulepszenie nas samych! Bez względu na to, czy będzie to coś wielkiego, czy tylko drobna zmiana, jeżeli osiągniemy zamierzony cel, będziemy lepsi, niż pod koniec zeszłego roku! 

A co jeśli nam się nie uda? 

Nie watro poddawać się od razu. Każdy z nas ma prawo do popełniania błędów. Jeżeli jednak uznamy, że nie mamy szans na odniesienie sukcesu, to warto pomyśleć o tym, co już udało nam się osiągnąć. W takiej sytuacji zachęcam do tego, by cierpliwie poczekać do następnego Sylwestra i  od  pierwszego  stycznia wziąć się ostro do pracy. 

A co Wy postanowiliście osiągnąć w tym Nowym 2010 Roku?





sam. Paulina Woźniak - zastępczyni redaktor naczelnej EH, studentka etnolingwistyki na UAM, ratowniczka ZHP, gitarzystka, drużynowa nauczycielka śpiewu, z pasją poznaje kolejne języki obce.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz