14 października 2010


Ohttp://www.blogger.com/post-create.g?blogID=8398741084661012108braz 038(1)Z wielkim żalem zawiadamiamy, że 13 października 2010 roku nad ranem, wieku 99 lat, zmarł

HM. WŁADYSŁAW PIOSICKI

Druh Władysław urodził się 26 maja 1911 roku w Hannowerze. Od 1921 roku zamieszkiwał w Lesznie, gdzie niedługo potem wstąpił do ZHP. Ukończył Seminarium Nauczycielskie, był żołnierzem kampanii wrześniowej w 1939 roku, pracował w Państwowym Domu Dziecka we Wschowie, a później jako nauczyciel plastyki w leszczyńskich szkołach i placówkach kultury. Przez całe swoje życie aktywnie działał w harcerstwie. Druh Władysław był zapalonym artystą plastykiem. Jego prace, najczęściej leszczyńskie pejzaże, można było podziwiać na licznych wystawach.

Społeczność Hufca ZHP Leszno, rodzina i przyjaciele pożegnają druha Władysława podczas mszy żałobnej, która odbędzie się w sobotę (16 października) o godz. 11:00 na cmentarzu przy ul. Kąkolewskiej.
Obraz 053

13 października 2010

Śmiertelnie zobojętniali

Na cierpienie ludzkie, na cudzą krzywdę, na trudności, na własne życie - czy tacy naprawdę jesteśmy? A może tylko niewłaściwie wyciągnęłam dziś taki wniosek idąc ulicami miasta Poznania? Jesteśmy czuli, wrażliwi i chętni do pomocy, tylko jakoś tak nie ma okazji by to okazać. Nie wiem czy tak jest, nie wiem czy tak nie jest. Łatwo uogólniać w oparciu o statystyki, trudno, gdy jedyny punkt oparcia stanowią własne odczucia i emocje. Piszę o tym, co widziałam, widzę, o tym co czułam i co czuję.

Dziś w drodze do pracy stojąc na skrzyżowaniu ujrzałam starszą kobietę - tak, taką siwiutką, niziutką (pewnie też ze starości) z wielką torbą z zakupami - one naprawdę istnieją! Jako, że w wielkim mieście światła nie zmieniają się zbyt szybko, miałam okazję przyjrzeć się temu zjawisku dość dokładnie. Staruszka szła żwawo, gdybym nie widziała rozmiaru torby, którą niosła, to powiedziałabym, że szła całkiem szybko, ale wiedząc, ile ważą nawet najbardziej codzienne zakupy, uznałam, że Babcia nieźle zasuwa po tym chodniku. Jak już zapaliło się cudowne zielone światło, szybko przeszłam przez ulicę. Minęłam kilka osób, kilku zdrowych, silnych mężczyzn, zarówno idących w tym samym kierunku co ja, jak i tych idących w kierunku przeciwnym. Wszyscy widzieli Staruszkę, wszyscy ją mijali - wyprzedzali, ale nikt nawet do nie podszedł.

Jak się do niej zaczęłam zbliżać(kolejna seria świateł "zastawiła" mi drogę), to nagle poczułam napływające mnie przerażenie i niepewność. Tyle się przecież mówi o strasznych(nie, to nie jest literówka) ludziach. Może to jakiś "moherowy beret", jakich w naszym kraju przecież niemało - gdy zaproponuję pomoc, to zacznie wyzywać mnie od złodziejek lub jeszcze gorszych przypadków, co ja wtedy zrobię? A co jeśli się obrazi? Nie chcę jej urazić, a przecież Babcie czasem tak mają, że nie powiedzą, że im brakuje sił, Staruszka, którą mijałam szła przecież żwawo...

Z minuty na minutę wątpliwości coraz więcej, ostatnie spojrzenie, czy ktoś patrzy? Nie, chyba nie, podchodzę do starszej pani. Już zbliżając się pytam, czy mogłabym pomóc, cisza, babcia nawet się nie odwróciła - pewnie nie usłyszała, a może nie chciała usłyszeć? Za drugim podejściem, na które składało się to samo pytanie, tylko nieco głośniej oraz nawiązanie kontaktu wzrokowego, uzyskałam odpowiedź pozytywną. Starsza pani była wniebowzięta, naprawdę tej radości w jej oczach długo nie zapomnę. Kilkukrotnie spytała, czy aby te zakupy nie za ciężkie, oczywiście wytłumaczyła się - pojechała do hipermarketu, a tam wszystko takie tanie i tak wyszło, że torba na zakupy była wypełniona po brzegi. Nie miałam do niej pretensji, wiem, że za każdym razem, gdy wychodzę z ukochanego dyskontu spożywczego studentów wyglądam jak małe wielbłądziątko...

Czy to wymagało dużej odwagi? Ani odrobinę. Samo dojście do pracy było wręcz zabawne - pod domem Staruszki błądziły dwie starsze Niemki, szukające Starego Rynku. Miałam nowe zajęcie - zabranie ze sobą turystek - wcześniej powiedziałam Staruszce(mówiła po niemiecku!), że idę w tym kierunku, więc wiedziała, że nie będzie to dla mnie problemem. W ten sposób po wykonaniu jednego zadania bojowego dostałam "kolejne". Idąc w milczeniu mijałyśmy jeszcze jedną starszą panią. Ta niestety miała jeszcze większą torbę, niż "moja" Staruszka, i widocznie jej ciężar zmuszał ją do garbienia się. Minęłam ją z ciężkim sercem. Jednak po chwili poczułam złość!

To była całkiem wąska uliczka i z pewnością starszą panią widziało dwóch młodych mężczyzn, musieli ją zauważyć. Na jej drodze była też namiętnie obściskująca się para - oni może rzeczywiście nie zauważyli... Jednak wszyscy zachowali się obojętnie, nie wiem skąd i dokąd szła staruszka, zadanie numer dwa wymagało dokończenia - mój niemiecki jest tak beznadziejny, że z trudem upewniłam się, czy starsze panie wiedzą jak trafić z powrotem do hotelu, a co dopiero wytłumaczyć im drogę i to, że ja pójdę z tamtą starszą panią.

Wstyd mi było za tamtych ludzi, bo nie ruszyli szanownych czterech liter, tak samo jak wstyd mi było za samą siebie, mogłam przecież od razu podbiec do Staruszki, widziałam ją z daleka, a jednak ze stoickim spokojem, podeszłam do niej po chwili(może i lepiej wtedy mogłabym faktycznie usłyszeć, że próbuję ją okraść). To nie pierwszy raz kiedy taka sytuacja ma miejsce. Zdarzyło mi się już kiedyś zaproponować poniesienie zakupów osobie poruszającej się o kulach, tak samo jak tym razem, przeszłam tylko kilkaset metrów, ale oczywiście wcześniej bezmyślnie się zastanawiałam, czy zaoferować pomoc(w międzyczasie zdążyłam kupić bilet powrotny do domu), co mnie teraz wprawia w duże zakłopotanie.

Każdy z nas gardzi ludźmi uciekającymi z miejsca wypadku, nie udzielających pierwszej pomocy, a tak trudno wyciągnąć rękę do starszych ludzi, którymi przecież sami kiedyś będziemy! Pomagajmy, nie bójmy się(chyba muszę to sobie zapisać i powiesić na lodówce), satysfakcja z takiego "dobrego uczynku" jest wielka. Poza tym o wiele szybciej można zasnąć wiedząc, że pomogło się osobie w potrzebie, niż zastanawiając się czy ta osoba w potrzebie dała sobie radę sama, czy może ktoś jednak zdobył się na odwagę i jej pomógł... Nie bądźmy zobojętniali, bo skutecznie doprowadzimy naszą duszę do śmierci, a wtedy może zabraknąć osoby, która podejmie się reanimacji.


pwd. Paulina Woźniak - zastępczyni redaktor naczelnej EH, studentka etnolingwistyki na UAM, ratowniczka ZHP, gitarzystka, drużynowa nauczycielka śpiewu, z pasją poznaje kolejne języki obce.

10 października 2010

Do startu, gotowi, start!

"Ziemia moim ciałem, woda moją krwią, powietrze mym oddechem, ogień siłą mą" - te słowa harcerskiej piosenki stały się mottem tegorocznego "Harcerskiego Startu", który odbył się 2 października 2010 r. na terenie Zaborowa. Choć zainteresowanie imprezą ze strony leszczyńskich drużyn było niewielkie, to na pewno pozytywnych emocji i ciekawych wyzwań nie zabrakło dla tych, którzy odważyli się zmierzyć tego dnia z potęgą czterech żywiołów.

W „Harcerskim Starcie 2010” udział wzięły cztery jednostki leszczyńskiego hufca: 10 Drużyna Harcerska z Dąbcza, 18 Leszczyńska Drużyna Harcerska, 11 Leszczyńska Drużyna Harcerska oraz Gromada Zuchowa „Tęczowe Słoneczka” z Pawłowic. Harcerze oraz zuchy z tych właśnie drużyn stawili się w sobotni poranek w Szkole Podstawowej w Zaborowie, gdzie rozpoczął się leszczyński start w nowy harcerski rok. Tam na uczestników imprezy czekały zadania związane z czterema żywiołami. Pierwszym żywiołem, któremu stawić czoło musieli uczestnicy, było powietrze. W ramach tego bloku harcerze, pod czujnym okiem dh. phm. Piotra Piosickiego, wykonywali papierowe modele samolotów, które później ocenione zostały zarówno pod względem ich lotniczej sprawności, jak i estetyki oraz dokładności wykonania.

Następnie patrole ruszyły w trasę wokół zaborowskiej żwirowni, tam napotkały na zadania związane z kolejnymi żywiołami. Harcerze musieli wykazać się nie lada zgraniem i skrupulatnością podczas zmagań z wodą, po czym w ramach bloku ziemia przygotowywali stroje dla miss i mistera ekologii. Na ostatnim punkcie kontrolnym mogli dowiedzieć się jak obsługuje się turystyczną butlę gazową, a także ugotować przy jej pomocy herbatę dla harcerza, który właśnie poparzył sobie dłoń.

Po powrocie do szkoły na patrole czekało ostatnie zadanie, należało przygotować aranżację muzyczną do słów nieznanej im dotąd piosenki. Gdy patrole wykonały wszystkie zadania, czekał na nie ciepły posiłek oraz chwila odpoczynku umilona pokazem profesjonalnych modeli samolotów. Na zakończenie imprezy nastąpiło uroczyste podsumowanie „Harcerskiego Startu 2010”, podczas którego za najlepsze uznane zostały dwa patrole: z Gromady Zuchowej „Tęczowe Słoneczka” z Pawłowic oraz z 11 Leszczyńskiej Drużyny Harcerskiej. Organizatorzy postanowili wyróżnić również 10 DH oraz 18 LDH. Wszystkim drużynom przyznano także pamiątkowe nagrody. W ten sposób zakończył się nasz start w kolejny harcerski rok, a tym samym rozpoczął nowy etap wspólnej pracy, rozwoju, radości i wyzwań.

Serdeczne podziękowania chciałabym przekazać panu Dyrektorowi Szkoły Podstawowej nr 4 w Lesznie, a także dh. phm. Piotrowi Piosickiemu. To właśnie dzięki wsparciu tych osób „Harcerski Start 2010” mógł stać się tak interesującą i inspirującą imprezą dla leszczyńskich drużyn. Wielkie podziękowania za wszelką pomoc kieruję również do 1 Leszczyńskiej Drużyny Wędrowniczej oraz Klubu Modelarskiego działającego przy SP 4.

IMG_0004


IMG_0006


IMG_0027


IMG_0068


IMG_0069


Picnik collage



Zdjęcia dzięki uprzejmości pwd. Sylwii Wawrzyniak
 

pwd. Agnieszka Skóra- szefowa działu instruktorskiego, zastępczyni Komendanta Hufca Leszno ds. programowych, wędrowniczka i feministka, studentka I roku architektury krajobrazu, drużynowa leszczyńskiej drużyny wędrowniczej.

4 października 2010

Hej żagle staw!

W dniach 23- 26 września 2010 roku, wprost na zakończenie żeglarskiego sezonu, 12 LWDH wyjechała na rejs po Jeziorze Drawskim. Pogoda dopisała, humory były fantastyczne, a krajobrazy niezapomniane. Przeczytajcie i zobaczcie jak dokładnie wyglądała nasza żeglarska przygoda. 

Podróż z Leszna do Czaplinka, gdzie zaczynało się nasz życie pod żaglami, choć długa, upłynęła w radosnej atmosferze. Nad Jezioro Drawskie przybyliśmy późnym popołudniem i od razu zajęliśmy miejsca na wyczarterowanych jachtach. Podzieleni zostaliśmy na 3 załogi, w których wspólnie żeglowaliśmy, gotowaliśmy i dbaliśmy o porządek na żaglówkach. Następnego dnia, z samego rana, zaczęliśmy przygotowania do wypłynięcia na jezioro. Gdy żagle poszły w górę, ruszyliśmy w kierunku wyspy o nazwie Bielawa, która jest jedną z największych jeziornych wysp w Polsce. Na pewno jest ona także jedną z najbardziej urokliwych, o czym mogliśmy się przekonać w czasie wieczornego spaceru.

W sobotni poranek przywitało nas słońce, a wraz z jego pierwszymi promieniami zaczęły się nasze ćwiczenia w rzucaniu kotwicą i cumą. Po nich popłynęliśmy w stronę Starego Drawska, gdzie mieliśmy okazję zwiedzić ruiny zamku z XIV- XVII wieku. Potem, niestety musieliśmy już wracać na marinę w Czaplinku, skąd czarterowane były nasze jachty, na których mogliśmy spędzić jeszcze jedną, ostatnią noc. W niedzielę czekały na nas jeszcze prace porządkowe na żaglówkach i kilkugodzinna podróż do Leszna, do którego wróciliśmy bardziej doświadczeni, uśmiechnięci i z niezapomnianymi wspomnieniami.

P.S. Serdecznie dziękujemy 12 LWDH za zaproszenie na rejs, a podczas niego za wyrozumiałość, entuzjazm, przekazane umiejętności i fantastyczną zabawę. Kaziu, Kala i Aga
DSC_0029
Picnik collage
DSC_0295
DSC_0014


 

pwd. Agnieszka Skóra- szefowa działu instruktorskiego, zastępczyni Komendanta Hufca Leszno ds. programowych, wędrowniczka i feministka, studentka I roku architektury krajobrazu, drużynowa leszczyńskiej drużyny wędrowniczej.

2 października 2010

Zjazd Nadzwyczajny Hufca Leszno

W ostatni wtorek, 28 września 2010 roku, odbył się Zjazd Nadzwyczajny Hufca ZHP Leszno w celu wyboru delegata na Zjazd Chorągwi. Instruktorzy zdecydowali, że do pozostałych delegatów, Komendanta Hufca hm. Rafała Maćkowiaka i phm. Katarzyny Skóry, dołączy hm. Wojciech Jędrzejczak, zastępca Komendanta Hufca ds. organizacyjncyh. Tym samym, ta trzyosobowa delegacja będzie reprezentowała nasz Hufiec podczas Zjazdu Chorągwi, ktory odbędzie się 11 grudnia 2010 roku.
Podczas Zjazdu dh Anita Naskręt z 1 Leszczyńskiej Drużyny Wędrowniczej złożyła Zobowiązanie Instruktorskie, wstępując tym samym w grono społeczności instruktorów leszczyńskiego Hufca.

DSC_0010
DSC_0013
DSC_0020

phm. Katarzyna Skóra